poniedziałek, 5 sierpnia 2013

08. +Zawieszam

 Blog zostaje zawieszony.
Zaczęłam pisać ósmy rozdział, w którym nie ma wlaściwie nic, ale niech to będzie takie pożegnalne "coś"
Nie wiem czy wrócę do tego bloga czy nie, ale myślę, że możecie przygotować się na mój powrót.

Rozdział ósmy (początek_
 Moje... ekhem.. właściwie to Melanie, tak. Relacje Melanie z profesorem Adamem zdecydowanie się polepszyły. Nie mówię tu tylko o uczelni, relacji profesor-student, tylko o naszych ogólnych relacjach. Można powiedzieć że jesteśmy... właściwie to że on myśli, że jesteśmy przyjaciółmi. Minął już miesiąc, nie uzbierałam wiele jego cierpienia. Ale w chwili obecnej zbieram materiały. Przyznam, że czasami nie udaję przyjaciółki, czasami o prostu nią jestem. Może nie jestem przyjaciółką, ale po prostu jestem sobą. Powiedzmy, że nie pracuję tak ciężko. Czasami nie muszę udawać. A jeśli mowa o pracy, to moja praca u pana adwokata nie wypaliła. Koleś byl za bardzo napalony. Mój ojciec się o tym dowiedział, jego prywatny samolot zginął gdzieś tam w powietrzu. Zaprzestali na poszukiwaniach. Dziwne nie sądzicie? Takie .... nie ziemskie.
 -Wiedziałem, że tu będziesz. -powiedział i usiadł obok mnie. Własnie siedziałam w bibliotece. Było to nasze miejsce spotkań. Trochę nieodpowiednie. No ale cóż. Czsmi wychodzimy do jakiejś kawiarni. -Co czytasz?  Bo chyba nic co pomogłoby ci w wykładach z prawa.
-Książkę.
-No co ty! Nie pomyślałbym.
-No widzisz.
-Będziemy się tak droczyć, czy normalnie porozmawiamy.
-Jak ty wolisz. -powiedziałam wystawiając do niego moje wspaniale ząbki i odłożyłam książkę na pierwsze lepsze miejsce na półce.
-Ja wolę zaprosić cię na spacer.
-Spacer? -zapytałam podejrzliwie.
-Tak, spacer. To co ty na to?
-Więc chodźmy. -powiedziałam wystawiając rękę w jego stronę, która on oczywiście chwycił.
***
-Dlaczego wziąłeś tylko jedną gałkę lodów?
-Bo mnie do niej namówiłaś.
-Ale dlaczego tylko jedną.
-Bo nie dwie.
-Ale dlaczego tak mało. Nikt normalny nie kupuje jednej gałki. -dobrze wiedziałam, że nie może jeść dużo lodów, to jeden z wielu minusów posiadania w sobie 50% ognia.
-No widzisz, ja jestem nienormalny. Chodźmy do lunaparku.
-Ale po co.
-Pozwiedzać skamieliny.
-Jak ja uwielbiam ten twój sarkastyczny ton.
-Z wzajemnością skarbie. -powiedział obejmując mnie ramieniem.
***
-Nie idę tam już. -powiedziałam, gdy chciał abyśmy po raz trzeci poszli na <rollercoaster> -ta prędkość mnie wykańcza, jest we mnie 50 % wody, jeszcze pare takich zjazdów a całkowicie się wysuszę.
-Wszystko w porządku? Źle wyglądasz.
-I źle się czuję.
-Usiądź. -powiedział idąc ze mną w stronę ławki.
-Przynieś mi wodę.
-Ok, nie ruszaj się.
-Nie mam zamiaru. -chyba zaraz zemdleje. Mówiłam, że mam 50% wody, myliłam się, mam jej jakieś 5 %

piątek, 1 marca 2013

07. Wizja przyszłości?

-A on co na to? -zapytała Eleanor pomiędzy salwami śmiechu.
-Że! Haha zajęcia są już skończone!
-Haha
-Ale to nie tyle! Jeszcze gdy wychodziłam powiedziałam że spotkamy się dzisiaj w nocy! Wiesz jak ja mu zepsułam reputację! Nawet mój licznik cierpienia zwiększył się do jednej kropli, nie wiedziałam że to będzie takie łatwe. -powiedziałam, ale nagle usłyszałam pukanie do drzwi, otworzyłam je, a moim oczom ukazał się Max.
-Max! -krzyknęłam zdziwiona, -Eleanor mówiła że przyjedziesz za dwa tygodnie.
-Tak, miałam wtedy skończyć nauki, ale ktoś dal znać twojemu ojcu że sobie nie radzisz i mam zjawić się wcześniej. -powiedział, a ja sztucznie się uśmiechnęłam, jego obowiązkiem jest napisać to jak sobie radzę, jeśli stwierdzą że potrzebuję pomocy wyślą mi kogoś z innego żywiołu lub z żadnego żywiołu, kto będzie mnie pilnował. Ehh... ale nie pozostało mi nic innego jak powiedzenie mu wszystkiego, bo przecież sam się dowie.
[...]
-Że co ty niby zrobiłaś?! -zapytał wkurzony, Eleanor uspokoiła go czymś w stylu masażu barek. -Eee... ok, mamy cztery miesiące na wyłanie raportu o twoich postępach. Nie możesz go tak traktować, musisz zdobyć jego zaufanie, pomysł jest dobry, ale twój wizerunek nie za bardzo. Ty oszukujesz z wiekiem i on też, teoretycznie nawet gdyby ten wiek był prawdziwy, to moglibyście być para, czego oczywiście od ciebie nie wymagam. Wystarczyłoby to, abyś się z nim zaprzyjaźniła. Przypominam ci, na świecie nie ma dupków bez uczuć. To że poszłaś z nim na ostry ogień, nie znaczy że zrobiłaś dobrze. Powinnaś go poznać, oczywiście Melanie ułatwi ci poznanie go, a Juliette wykorzysta fakty.
-To co ja mam teraz zrobić? -zapytałam,
-Najlepiej przeprosić, ale resztę to musisz już sama wymyślić. -powiedział wychodząc z apartamentu prawdopodobnie do swojego tymczasowego "mieszkania", ówcześnie poinformował Eleanor, że mieszka razem z nim. Nie dziwę mu się. Ely powinna pomagać w misji, i mimo tego iż się stara ... ale to jest przecież Eleanor, może się starać, ale nigdy nie pomoże, a wręcz przeciwnie.
-Ely, Max ma rację, chyba za bardzo nas poniosło. Wiesz... myślę że Melanie będzie bogatą normalną dziewczyną, Adam mnie nie zna. Więc nie rozpozna mnie po charakterze. Wredna już jestem, poudaję trochę sukę z Las Vegas... ale bez przesady.
-Masz rację... to było nieodpowiednie. Ok, ja już będę szła do mojego "kochanego" braciszka. Późno już, dobranoc. -powiedziała i tak samo jak jej brat parę godzin temu, wyszła, flegmatycznie zamykając drzwi, tak... jakby zaraz po ich zamknięciu miała stawić się w kolejce po ucięcie głowy...
Równo z wybiciem północy położyłam się spać.


 Czułam jak jego dusza zaczyna się coraz bardziej oddalać. Serce już dawno to zrobiło. Nie wiem co sobie wyobrażałam. Nie wiem czego oczekiwałam. To była mikrosekunda, chwila można powiedzieć nic nie znacząca. Drwiący ze mnie czas. Tak własnie było, ten czas powiedział kochasz go. Zaślepiona teraźniejszością nie myślałam nad tym jak wyglądałaby przyszłość. Nie myślałam nad tym czy w ogóle ta przyszłość ma rację bytu. Podniosłam swój wzrok w jego stronę. Nie wiedzieli że jestem, czuli tylko siebie, nie wyczuwali mojej obecności. To dobrze, może gdyby o tym wiedzieli, to już dawno bym nie żyła.

 Dłoń przejechała po białej jedwabnej sukni. Po materiale delikatnie rozprysły się mikroskopijne kawałki pudru, które prawdopodobnie spadły posiadaczce stroju z twarzy, której nie było widać. Ręce wzięły wielki kawałek tiulu.  Średnio długie paznokcie pomalowane bezbarwnym, błyszczącym lakierem co jakiś czas zahaczały o delikatny kawałek materiału. Wzięła w rękę malutki flakonik z perfumami i psyknęła się nimi dwa razy. Delikatna mżawka opadła na jej gołe ramiona. Spojrzała na złoty pierścionek zaręczynowy z malutkim diamencikiem po środku. Słychać było samochody zza okna które przejeżdżały co jakiś czas, dając dziewczynie do zrozumienia iż poza jej pięknym dzisiejszym dniem są ludzie dla których ten dzień jest całkowicie monotonny... Tylko chwila dzieliła ją od ołtarza... Długa ozdobiona białymi płatkami róż droga była centralnie przed nią. Srebrne kawałki brokatu latały w powietrzu dodając coraz to bardziej magiczny urok całemu dniu. Jeszcze tylko chwila... W końcu usłyszała charakterystyczny dźwięk organów kościelnych, ślubny hymn rozbrzmiewał w całym kościele odbijając się od ścian wiecznym echem. Pierwszy krok, wszystkie spojrzenia skierowane w jej stronę. A przed nią on. 

Ciemność, jedyne co mogłam dostrzec, to -ciemność. Cisza wbijała się w uszy pozostawiając na nich niewidoczne, krwawe rany. Myśli stawały sie coraz głośniejsze i coraz bardziej wyrywały się spod kontroli. Po chwili nie dało się już nad nimi zapanować. Nie minęło dużo czasu, aż zaczęły pojawiać się dwa, trzy, cztery, pięć, dziesięć, dwadzieścia, siedemdziesiąt, nie sposób zliczyć. Każdy głos mówił coś innego. Przedzierał się przez głowę pozostawiając ból. Tylko niektóre dało się usłyszeć. Nieliczne glosy były na tyle wyraźne, aby móc je zrozumieć, na tyle głośne, ab móc je usłyszeć. Niestety większość z tego co dało się usłyszeć, nie miało żadnego sensu, w żadnym stopniu się ze sobą nie łączyło.  Głosy były jednocześnie tak bardzo przepełnione jadem i złem, że przypominały coś czego ludzie baliby się umieścić w jakimś z najgorszych horrorów. Słowa rozpoczynały się, i urywały w najmniej pożądanym momencie, może... po prostu żaden moment nie był dobry na to, aby to przerwać? Wyglądało to tak, jakby ktoś chciał przekazać coś ważnego, i tak, jakby ktoś próbował na wszystkie możliwe sposoby temu zapobiec. "At all..." You must be carefull... She's....", "Lalalala", "Death is inside yo...", "Remember...", "Hahaha", "Hey, Hey, do you tal...", "Now", "Turn...", "...ve fine", "Remember" Ostatnie z tych słów, które dało się usłyszeć, było bardzo wyraźne. Można powiedzieć, że sposób w jaki zostało to słowo wypowiedziane, był perfekcyjny, tak perfekcyjny, że aż niemożliwy. Był prawdziwy, ale zanadto, był tak bardzo prawdziwy, że aż za mało wiarygodny. Brzmiało to tak, aby stworzenie, które wypowiadało to słowo, żyło tylko po to, aby właśnie to słowo powiedzieć. 

Obudziło mnie bicie wielkiego zegara, którego wieża znajduje się kilometr od wieżowca, w którym mieszkam. Nie wiem, czy to sprawa gęstości powietrza, czyy... jeśli czegoś innego, to nie mam pojęcia czego ale zegar dzisiaj był głośniejszy niż zwykle. Mogę powiedzieć, że aż za głośny. Zawsze bije o północy, a tylko raz zdarzyło mi się, aby mnie obudził, to była jedna z pierwszych nocy, o której chyba nie muszę wspominać. Na samą myśl, o tym gdy goniły mnie "Dusze przeszłości" mam ochotę ponownie uciekać, nawet i z Adamem. Wciąż myślę, że w księdze nie jest napisane wszystko na temat tych demonów, i myślę, że Adam doskonale o tym wie. No cóż, czuję że coś mi zagraża, ale odnoszę wrażenie że dusze przeszłości już więcej się w moim życiu nie pojawią. Nie wiem jak powinnam to nazwać, chyba właśnie to jest tą "kobiecą intuicją" o której ludzie tak często mówią. Mam nadzieję, że w tym wypadku ta intuicja zawiedzie. Ten świat nie jest przyjemny, nie czuję się świetnie bez dodatkowych problemów. Przez ten sen jestem jeszcze bardziej przestraszona niz zazwyczaj, sny nie powinny tak wyglądać. Owszem, mógłby zdarzyć się sen podobny do tego co ja miałam,  ale nie w ten sposób, w który mi się to przydarzyło, wiem co to znaczy śnic, jestem pewna że wtedy nie śniłam. Tylko... Nie wiem co to właściwie było.
__________________________
1. Przepraszam, że długo nie dodawałam ale teraz rozdziały nie będą pojawiać się tak często. 
2.Ten rozdział ejst krótki, za co bardzo was przepraszam.
3. Ten rozdział jest okropny i niczego nie wnosi, więc tez należą się przeprosiny. 
4. Lonkaa odeszła z bloga play-for-keep.blogspot.com/ nie dam rady napisać sama tego bloga więc jeśli ktoś miałby ochotę, to byłabym bardzo wdzięczna i szczęśliwa. W skórcie, potrzebuję kogoś do współpracy. 
5.Tak przepraszałam, to teraz proszę o komentarze ;p 

wtorek, 22 stycznia 2013

06. Dziewczynka z zapałkami.

 Z białej limuzyny wyszła blondynka z okularami przeciwsłonecznymi. Wszystkie spojrzenia skierowane byly w jej stronę. Wszystko przypominało tradycyjny amerykański film o typowym bogatym liceum, no własnie liceum a tutaj są już studia. Poprawiła swoją torebkę w kolorze écru. Miała długie blond włosy z kolorowymi końcówkami. Ubrana była w czarne obcisłe rurki z wysokim stanem, gorset w kwiatki z ćwiakami  oraz turkusową marynarkę. Dziwnie się czuła idąc tak w stronę uczelni. Zawsze śmiała się z takich dziewczyn a dzis można powiedzieć że stała się jedną z nich. "Hej" usłyszała glos jakiejś dziewczyny, odwróciła się w jej stronę, "Czego?" warknęła, "O widzę że temperament też posiadasz, przydałaby nam się taka. Widzę że jestes tu nowa, wiesz to miejsce przypomina bardziej liceum, potrzebujesz jakiejś grupki, a nie sądzę abys zadawała się z nimi" powiedziała kierując jej wzrok w stronę piątki śmiejących się dziewczyn, wykrzywia się teatralnie, gdyby tylko mogla się do nich przyłączyć, no ale przeiceż nie na taką postać się wykreowała. "I co ja mam tu robić?!" zapytała obojętnie, tak jakby nie interesował ją ten świat, tak jakby olweała wszystkich ludzi wokół. "Eh.. Jestem Victoria, Victoria Lovely, może znasz mojego ojca, może jest w tej samej branży co twój" brunetka mówiła delikatnie owijając włosy wokół palca, Juliette westchnęła lekko, Zaczyna się szopka, mogłaby przynajmniej podać rękę, kto normalny sie tak przedstaiwia?! pomyślała, "Interesujące..." weszła wgłąb budynku, Victoria nie dała za wygraną, dopadła ją ponownie "Ej, fajna jesteś, ale radzę ci abys mnie akurat nie miała w dupie, proponują przyjaźń." powiedziała a blondynka odwróciła sie w jej stronę "Melanie" powiedziała uśmiechając się w jej stronę. "No to Melanie, jaki wykład teraz masz?" zapytała, "Prawo z panem Jonsonem" odpowiedziała wykrzywiając się na wspomnienie tego oto osobnika, "Dobrze się składa bo ja też, jesli chcesz dołączyć do naszej paczki -pokazała na pięć równie pustych dziewczyn stojących w koncie i bacznie się jej przydglądających -to musisz to jakoś udowodnić, wiesz ja cię polubiłam ale z nimi tak grać nie możesz, a z pana Jonsona niezły... oj przepraszam spotkamy się na wykładzie" powiedziała i pobiegła w stronę jakiegoś chłopaka. Uczelnia na dość dziwnych zasadach, niby studia a wygląda jak liceum, występuje nawet coś w rodzaju dzwonka i przerw, a wykłady są podzielone tak jak lekcje, oczywiście trwają nawet i po półtorej godziny ale zawsze o każdej równej godzine jest piętnastominutowa przerwa. To ile wykładów i jakie zależą tylko od tego jak masz zaplanowany dzień.
 Równo piętnaście minut po pierwszej do sali wszedł brązowooki brunet. Sala nie przypominała typowej sali do wykładów, była mniejsza, na czterdzieści osiem osób, drewniane krzesla przypominające kształtem literę H ułożone po 8 w jednym rzędzie, przed krzesłami mały stolik na którym jest przywiercona podstawka do laptopów oraz tabletów, przed ławkami coś w stylu małej półokrągłej sceny, na środku niej stolik, a na ściane tablica interaktywna. 
 -Dzisiejszy wykład będzie... -zaczął mówić lecz drzwi do sali zostały otworzone, profesor popatrzył się w stronę blondynki, ona ignorując jego spojrzenie usiadła obok Victorii, -Dzisiejszy wykład będzie bardziej wychowawczy, co nie znaczy że jest to rzeczą której na przykład nie będzie na sesji lub typowo jest wam to niepotrzebne. Mówię to tylko po to, abyście podczas mojego wykładu nie zaczęli myśleć czy ten koleś nie zwariował. Pomijając fakt iż uczenie w tym miejscu nie przypomina wykładów lecz szkolne lekcje to będzie całkiem dopuszczalny wykład. Ostatnio na ulicy, miałem okazję zostać świadkiem rzeczy która idealnie pasuje do teraźniejszej lekcji. Mam nadzieję że dzięki temu łatwiej wam bedzie kłóć to wszytko w domu, nie notowac tego co mówię tylko to co pojawi się na tablicy. Chociaż możecie notować co chcecie, szczerze to mam to gdzieś co zanotujecie, to jest wasza sprawa ja tylko sprawdzę to jak się uczycie... w najbliżesz przyszłości. Posługując się przykładem który zaobserwowałem, przywłaszczę sobie także wzór pewnej osoby oraz to co wyobraźnia tej osoby jest w stanie stworzyć. Pewniej koleś o nazwisku Andersen, kojarzycie go, jeśli nie to wasz problem ja do przedszkola wracał nie będę. Victoria to nie podstawówka tu się ręki nie podnosi i uprzedzając twoje pytanie Nie, nie będę niczego tłumaczył. Ale wracając do Ardensena, przytoczmy tu jeden z wytworów jego wyobraźni. Dziewczynka z zapałkami... ok, wkurzacie mnie jak każdego dnia, rozumiem ze to jak teraz zaczynam wydaje wam się dziecinne, ale to jest na poziomie waszego wieku i wiedza którą dzisiaj przytoczę także nie ma nizszego poziomu. To naprawdę dość dziwne że cały czas uciekam od tematu, ale ja tu mogę siedzieć, to wy dłużej zostajecie. Jeśli Anersen. Pisarz, który sam wywodził się z niezwykle biednej rodziny, w swojej twórczości bardzo często nawiązywał do wątku biedy i smutnego życia, zwłaszcza dzieci. Tak jest i w tym opowiadaniu. Możemy siedzieć tygodzniami i myslec nad jego życiem, lecz to nie ma sensu. Bo w baśni jest dziewczynka a nie chłopczyk, wiem dość płytko się zapowiada. Wyobraźmy sobie teraz że Andersen jest zapałką -na sali rozległ się cichy śmiech -tak, jest jedną głupią zapałką która była malutkim fragmentem jego opowiadania! Sam wkopał się w kompletne dno, dziewczynka może go wypalić, zgubić, złamać a nawet podłubać sobie nim w nosie. A Andersen wciąż może mówić że jest wolny. Bo niby nie jest? Tylko taka dziewczynka która według świata wolna być nie może, a gdyby była wolnym człowiekiem to z tej wolności nie umiałaby korzystać. Ta dziewczynka chociaż bez wolności ma większą wolność od Andersena który wolnośc posiada. Bez sensu nie? A teraz wróćmy do baśni! Jest zima, dziewczynka bez wolności idzie po śniegu niosąc zapałki oraz biednego Ardensena z wolnością. Nagle jedno z putełek w którym sa zapałki oraz Andersen wypada jej z ręki, ona podnosi pudełko, do pudełka wpadł śnieg. Obok zapalek leży sobie po prostu śnieg. A teraz wyobraźcie sobie że tym śniegiem jest Obama, śmieszne co? Jeśli mamy porównać wolność dziewczynki, Andersena jako zapałki i prezydenta stanów zjednoczonych jako śniegu. To kto tę wolność będzie miał największą? -zapytał i rozejrzał się po sali. Podszedł pod jednego chłopaka i czekał na odpowiedź. 
-Dziewczynka-opowiedział niepewnie chłopak.  
-Jesteś pewny? Informuję cię że dziewczynka jest wciąż ubogim dzieckiem, Andersen ubogim pisarzem a Obama wciąż jest prezydentem.
-W takim razie Obama. -powedział chłopak duny ze swojej odpowiedzi. 
-Czy ktoś się zgadzia z jego pierwszą odpowiedza? -zapytał a parę osób podniosło ręce, -Czy ktoś się zgadza z jego drugą odpowiedzią? Czy według kogos jest to Andersen?  W takim razie wszyscy jesteście w błędzie. Każdy z nich jest wolny tak samo, każdy z nich ma prawo być tak samo wolnym, tylko w tym tkwi szczegół że dziewczynka zapala zapałkę zapałka spada na śnieg, śnieg się topi a dziewczynka nie ma pojęcie że zmienila tok historii. Tylko dziewczynka jest wytworem wyobraźni Andersena, Andersen postanawia się zemścić i opisuje w książce takie katorgi dla tej dziewczynki że aż dupę ściska, dziwnym trafem Andersen żyje w tym samym czasie co Prezydent, no to teraz możecie sami wymyśleć sobie zemstę dla Andersena. Więc to było naszym wstępem, przykładem czy jak chcecie to tak sobie to nazywajcie, teraz przejdę do kwestii prawnej. [...] -mimo tego iz wykład był niesamowicie długi to zaciekaił on Melanie, niestety innego zdania była Victoria, która przydałaby się blondynce do utrzymania swojego Image. -Jak postąpilibyście widząc taką osobę? -zapytał "profesor" Melanie korzystając z okazji podniosła rękę, -Powtarzam to nie jest liceum. -powiedział,
Melanie spuściła rękę i zaczęła mówić
-Może przykład smerfów byłby lepszy? Wie pan nie przemawia do mnie coś czego nie widziałam na oczy, Andersena i Dziewczynkę mogę sobie tylko wyobrazić, ale za to ważniak czy ciamajda... tu obraz staje mi przed oczami, może dzisiaj nie tylko to stanie. -powiedziała z cwanym uśmiechem wiedząc że to go na pewno rozzłości, a przynajmniej zawstydzi. Victoria popatrzyła na nią z dumą dając jej znak żeby kontynuowała.
-Czy ty nie pomyliłaś przypadkiem miejsc. -zapytał niby nie wzruszony tym co usłyszał od nie wiele młodszej, a tak właściwie to nawet i starszej od siebie osoby, to że w dokumentach w ziemskim życiu ma 26 lat nie znaczy że naprawdę tyle ma. Jeszcze nie ukończył dwudziestu, ale to dzialo się w żywiole a nie na ziemi, tutaj wszystko jest inaczej.
-Jak chcesz to mogę skończyć w sypialni, chociaż to biurko jest całkiem wygodne i wytrzymałe, ty o tym wiesz najlepiej. -powiedziała mrugając do nauczyciela, cała sala zamarła a ona tylko cwaniacko si uśmiechnęła.
-Słuchaj, nie przeszliśmy na ty więc nie życzę sobie takiego tonu, myślę że twoje dzisiiejsze zajęcia są juz skończone. -powiedział a blondynka opuściła salę, po drodzę przybiła piątkę z Victorią i w drziwachpowiedziała ciche jeszcze dzisiaj w nocy się spotkamy. Zajęcia zostały skończone bardzo szybko z powodu nowej uczennicy z którą profesor mimo tego iż nie chcial musi poważnie porozmaiwać.

________________
Ja nie mam pojęcia do czego zmierzam, 
mam nadzieję że nie straciłam czytelników, 
i że ich nie stracę. 
Nie wnoszę niczego tym rozdziałem. 
Informuję że taka uczelnie istaniej gdzieś tam chyba w stanie California ...
nie wazne gdzie ale na pewno coś takiego istnieje 
więc nie jest to wymysłem mojej wyobraźni.
W zakładce bohaterowie pojawiła się postać Melanie oraz Victorii.

czwartek, 10 stycznia 2013

05.Melanie

 Razem z Eleanor siedziałyśmy w restauracji i jadłyśmy śniadanie.
-Fajna <fryzura>. Co skłoniło cię do obcięcia włosów? -powiedział dosiadając się bezczelnie do naszego stolika. Czy to naprawdę było tak bardzo potrzebne abyśmy byli w jednym wieżowcu?
-Spadaj Adam.
-Nie, nie mogę. Wiesz muszę cię poznać. W końcu muszę wiedzieć co zrobić abyś cierpiała. Planowałem tryskać do ciebie nienawiścią, ale czysta złośliwość też jest ok, nie sądzisz? Śmiesznie wyglądasz w tej nowej fryzurze. Nie szkoda ci bylo tych włosów? Wiesz w końcu musiałaś długo czekać aby urosły po biodra. -ale on mnie denerwuje, płakałam jak Eleanor obcinała mi pozostałości po spalonych włosach, no bo kto by nie płakał, zawsze uważałam że włosy są moja największa zaletą. A ten ***** musiał je spalić. Na szczęście po paru minutach musiał iść do pracy. Ja dostatałam wolne, właściwie to mój szef ma wolne, a nowej sekretarce nie powierzy opieki nad biurem, więc jak wspominałam mam wolne przez całe dwa miesiące. Dziwne bo w pracy bylam tylko siedem razy.
-Ej, a Alex kiedy przyjeżdża? -zapytałam El. strasznie tęskiłam za starym przyjacielem.
-Przeciez ci mówiłam, że będzie za dwa tygodnie, ale nie będzie nas długo, mamy tylko sprawdzić czy wszystko w porządku i sprawdzić postęp misji, radzę ci zacząć działać bo masz tylko 1/2 kropli, -powiedziała patrząc na bransoletkę, miala rację. Nie mam pojęcia kiedy zadałam mu to cierpienie, byłam tak zafascynowana nowym światem a do tego jeszcze te demony że kompletnie przestałam zwracać uwagę na cel przez który tutaj się pojawiłam.
-Tak, wiem o tym.
-Musisz coś zebrać przed przybyciem Alexa, wiesz że on powinien wykonać swoją pracę. -powiedziała zupełnie nie zważając że jej zadanie wygląda tak samo jak jego. Jest bardzo nieodpowiedzialną osobą i za to ją kocham, np. w takich momentach gdyby dała raport o tym że moja misja nie ruszyła z miejsca i nic nie robię w tym kierunku przesłaliby mi jakiegoś ochroniarza, czy jak to mówi Eleanor "anioła stróża"
-No to zabieramy się do roboty. Profesorek niczego się nie spodziewa.
-Ej, myślę ze mogłabyś zostać jego uczennicą. -powiedziała z chytrym usmieszkiem
-No to Panie Jonson, masz nową uczennicę. -powiedziałam wstając od stolika i kierując się w stronę windy by w apartamencie obmyślic jakiś plan.
***
-Co powiesz na zmienienie tożsamości? No wiesz, tak aby cię nie poznał, będziesz wiedziała o nim więcej niż on myśli że wiesz. -powiedziała El, rozkładając się na kanapie i nalewając sobie lampkę wina które zostaje mi zawsze przynoszone podczas sprzątania apartamentu czyli co dwa dni. Ale o tym już wspominałam.
-Zawsze chciałam zostać Azjatką -zamyślona opadłam na kanapę a Eleanor podała mi lampkę z winem.
-Ale zostaniesz Amerykanką ewentualnie Europejką, bo żółtej skóry i skośnych oczu to ty nie masz. - zasmuciłam się teatralnie, a ona tylko się zaśmiała, Cały dzień opracowywałyśmy plan na poznanie Profesorka Jonsona, wyszło na to że jestem dwudziestoletnią (tak, postarzę się trochę) Melanie Court, z Las Vegas czyli miasta... wiecie czego, będę wredną blondynką, która będzie uwodziła wszystkich i wszystko swoim jak to stwierdziła Eleanor stuprocentowym seksapilem, chociaż według mnie jest on stuprocentowo żenujący niż stuprocentowo także jej stwierdzenie "zajebiściaszczasty" jej słownictwo mnie przeraża ale nie wiem czy to nie jest skutkiem nadmiernej ilości alkoholu w naszych organizmach, zanim zamówiłyśmy kolejną butelkę wina ustaliłyśmy dni wolne którymi oczywiście będą dni w które będe pracowała oraz weekend w który będę się relaksowała, a następnie we wtorek wymyślała to na jakiej imprezie toteż byłam i z iloma chłopakami spałam, takie tam fantazje. Zapomniałam jeszcze dodać że będę oczywiście tą bogatą, ale to nie ulegnie zmianie gdyż teraz jestem, lecz teraz jestem córka przedstawiciela żywiołu a jaka Melanie będę corką jakiegoś tam prezeska który na prawdę istnieje, lecz nie ma żadnej córki Melanie, no ale cóż jako ta wredna suka biorę od tatusia pieniądze aby jego żona nie dowiedziała się o jego romansach na boku oraz córce. Wiem, niezbyt przyjemny życiorys, jeśli można to życiorysem nazwać, ale bardzo niepodobny do Julietty która ludzie znają. Profesorek wykłada język angielski oraz ma praktyki w dziale prawo, więc Melanie będzie uczęszczała na profil z językiem angielskim, prawem, oraz parę innych przedmiotów których nie zdążyłyśmy ustalić. Jutro Eleanor wyrobi mi noje nowe dokumenty oraz zapisze mnie na uczelnię.  
-Haha, a tak potrafisz? -zapytała Eleanor wyjmując wodę z wazonu i robiąc z niej kuleczkę zaczęła nią żonglować. Przyznam że byłyśmy już nieźle wstawione, dzie butelki po winie pałętały się gdzieś po podłodze a trzecia leżała na stoliku z połową swojej zawartości. 
-A ty umiesz tak? -zapytałam biorąc dużą ilość wody i zrobiłam z niej coś w stylu szalika, okręciłam wokół szyi i wstałam z kanapy. Niestety to było błędem, z powodu ilości alkoholu w moim organizmie (który swoją drogą reaguje na najmniejsza kropelkę tego trunku) nie utrzymałam się na nogach i spadłam na ziemię razem z wodą nad którą już nie panowałam i rozlała się po salonie. 
-Hahaha! Woda! -Krzyknęła El. widząc wielką plamę na podłodze. Sama zaczęłam się śmiac i chyba usnęłam bo nic więcej nie pamiętam. 

*** 
-Jak myślisz, czy to jest wystarczająco w stylu Melanie? -Eleanor trzymała w ręce różową obcisłą spódniczkę, miała ona srebrny brokatowy pasek, z tyłu miała czarny zamek.
-Hahaha, bardzo śmieszne, do tego napis "MOJE ŻYCIE ZACZYNA SIĘ PO DOBRANOCCE"
-Ej musisz się poświęcać, a ta spódniczka na pewno zainteresuje profesorka.  -poruszyła zabawnie brwiami,
-Uspokój się, nie dość że mam okropnego kaca to jeszcze ty mi wybierasz ciuchy których by nawet ta spod latarni nie ubrała, -powiedziałam szukając czegoś bardziej "odpowiedniego."
-Ok, ok, już będę grzeczna, ale ty musisz ubierać się wyzywająco bo to kluczowa cecha Melanie.
-A to? -zapytałam pokazując jej krótkie czarno-szare szorty ombre,
-Ty to nie jest złe, ale nie ten kolor. -zabrała ode mnie spodenki i wyciągnęła ten sam krój tylko że na górze były fioletowe a na dole niebieskie.
-Myślisz że Melanie ubrałaby takie szorty? -zapytałam
-Myślę że tak, na przykład na jednotygodniowe zajęcia ze sportu.
-Nie mów że ja na to chodzę?!
-Mogę nie mówić ale ty na to chodzisz. -no super, najgorsza lekcja jaką miałam w szkole to WF a teraz jestem na jakiś dodatkowych zajęciach ze sportu. -Ale nikt ci nie każe w takich ćwiczyć, i wątpię abyś dała radę ćwiczyć w tych spodenkach, po prostu masz narzekać i uwodzić trenera, jeśli chcesz oczywiście. -powiedziała podając mi spodenki i kierując mnie w stronę przymierzalni.
 Oprócz tych super krótkich spodenek kupiłam sobie .... sama nie wiem ile, ale wiem że dużo rzeczy. Głównie to cos błyszczącego i obcisłego. Mam dwie pary leginsów, jedne mają dziurki po bokach i są przewiązane takim sznureczkiem, drugie są w panterkę (nienawidzę tego wzoru) rurek, szortów i spódniczek nie zliczyłam, ale wiem że jest tego dużo, szczerze mówiąc to Eleanor wybierała większość ubrań oraz zmusiła mnie do ich zakupów, podobał mi się yen pomysł, ale coraz bardziej się go boję, mam dwie pary piętnastocentymetrowych szpilek, jedne srebrne z brokatem, drugie miętowe z małymi brylancikami na obcasie, Eleanor nie musiała zmuszać mnie do zakupu litów, uwielbiam każdego rodzaju lity (no chyba że mają panterkę albo się błyszczą lub sa różowe) kupiłam kupiłam sobie pięć par litów, <białe> z drewnianym obcasem, z flagą USA które chyba najbardziej przypadły mi do gustu jeśli chodzi o styl Melanie, <czerwone> z ćwiekami na obcasie, z <galaktyką> (czy jak to się tam nazywają),
-Myślisz że Max'owi się to spodoba? -zapytałam,
-Oczywiście że tak, a w dodatku on nie ma nic do gadania, ok, nie wiem, nikt nie mówił że on musi się dowiedzieć?
-Może masz rację.
-Ja zawsze mam rację.
-Nie, nie zawsze. -powiedziałam -właściwie to nigdy,
-Kiedyś musi się udać -powiedziała wystawiając kciuki w moją stronę i uśmiechając się tak szeroko jak tylko portafiła,
-Tak, musi.

__________________
Oj, coś mi nie wyszedł, stracilam wenę, 
straciłam pomysł i kompletnie nie wiem co pisac. 
Ok, miesiąca temu pojawił się KOLEJNY zwiastun 
Prosiłabym o komentarz jesli to czytasz, 
do szóstego. :*