niedziela, 9 grudnia 2012

04.Płonąca księga.

-Wiesz już co to było? -zapytałam siadając obok Adama w jednym ze stolików w restauracji.
-Po pierwsze. To Dzień dobry, po drugie to fajnie że pytasz ale nie możesz usiąść, po trzecie to mam wątpliwości co do pierwszego punktu ale jak już cię zobaczyłem z samego rana to dzień dobrze zapowiadać sie nie może.  
-Mam w dupie jak będzie wyglądał twój dzień, ale chyba mam prawo wiedzieć dlaczego goniło mnie... no... to coś. 
-I dlatego siadasz przy moim stoliku kiedy jem śniadanie? -zapytał pijąc kawę. 
-Tak. 
-Wiesz co? Naprawdę twoja naiwność zaczyna mnie śmieszyć. Myślisz że jak nie dałem cię zabić to od razu będziemy przyjaciółmi? Wiesz ja muszę wypełnić misję, i wolałbym abyś została żywa, przynajmniej do czasu aż JA cię nie zabiję. Ale spokojnie! Mamy dużo czasu! No i jeszcze śmieszy mnie to że zaczęłaś uważac mnie za mądrzejszego. Chociaż... to prawda. Czyli co ty tam chciałaś wiedzieć? Hmmm... Ah, tak. Przepraszam ale nie udzielam korepetycji poza uniwersytetem. W razie wątpliwości proszę zjawić się na zajęciach. Powiedział podając mi wizytówkę. 
-Wykładasz na uczelni?
-Przepraszm ale nie pamiętam abyśmy zaczęli mówić do siebie Per Ty. -powiedział wstając od stolika i kierując się w stronę windy. 
-Adam! -krzyknęłam 
-Przepraszam, ale Profesor Jonson. -powiedział odwracając się i puszczając mi oczko. Wymamrotałam coś pod nosem i nie dając za wygraną skierowałam się tak samo jak on w stronę windy. Adam gwizdał sobie kiwając się w tył i w przód ręce trzymał z tyłu i co najważniejsze światnie zdawał sobie sprawę z tego że mnie irytuje. 
-Dobra profesorku, czy jak ci tam inaczej co mam zrobić aby dowiedzieć się co mnie zaatakowało! -wybuchnęłam przyciskając go do ściany. 
-Hmm... Wiesz mówiłem że nie udzielam korepetycji, ale w przypadku niektórych studentek robię wyjątek. -powiedział obejmując mnie w pasie
-Wal się! Sama znajdę odpowiedź! -krzyknęłam wychodząc gdyż drzwi od windy już się otworzyły. Podeszłam pod swoje drzwi i chciałam je otworzyć lecz przeszkodził mi w tym pewien osobnik któy bezczelnie się o nie opierał. 
-Ale jak ty? Przecież... za mną.. a teraz... tu... -zaczęłam się jąkać a on się tylko zaśmiał. Przysięgam jeśli jeszcze raz się tak zaśmieje to normalnie... to ... nie wiem co mu zrobie ale wiem że to nie będzie nic miłego. 
-Wiesz... myślę że na google.pl nie znajdziesz informacji na temat ataku na istoty które nie są ludźmi, no możesz szukać przy demonach czy opętaniach ale to wszytsko dzieje się na ludziac ty jesteś inną bajką złotko. Tego nie znajdziesz w internecie... chyba że chcesz poszukać historię rodziny Cullenów, o tym znajdziesz dużo. -powiedział a ja stałam bez ruchu czekając aż pozwoli mi wejść do MOJEGO mieszkania. -No dobrze, wiem co to jest. I jest możliwość abyś ty też to wiedziała. -powiedział patrząc na mnie z tym cwanym uśmiechem. 
-Czegoś chcesz, ale nie wiem czego. -powiedziałam patrząc na niego przenikliwie 
-Nie, to ty czegoś chcesz, a jak to mówią nic za darmo...a tym bardziej dla wrogów.-powiedział
-Czyli czegoś chcesz. 
-Możliwe 
-Ok. Ale jeśli masz zamiar tak się ze mną bawić zgadnij co się kryje za tymi oczami w kolorze gówna to bardzo nie miło ale wejdźmy do środka bo nie mam zamiaru przestać całego poranka na korytarzu. 
-O jak, miło że mnie zapraszasz i dla twojej wiadomości mamy takie same oczy. -powiedział tradycyjnie rozsziadając się na kanapie, tylko tym razem zajął mniej miejsca. 
-Nie Jonson, my mamy PODOBNE oczy.Więc czego chcesz? -zapytałam siadając na fotelu i nalewajac sobie wina, które jest przynoszone za każdym razem do mojego salonu po tym jak sprzątaczka już wysprząta, taki plus życia w luksusach. 
-Hmmm...  powiedzmy że potrzebuję kogoś, kto poszedłby ze mną na bankiet. -powiedział uśmiechając się chytrze w moją stronę... powtórzę się ale ja mu kiedyś ten uśmieszek zedrę z twarzy.
-I ty Adamie Jonsonie nie możesz sobie nikogo znaleźć... bo już ci uwierzę.
-Uważasz że jestem przystojny? -zapytał poruszając brwiami
-Nie, uważam że jesteś dupkiem. A oni nie mają problemu ze znalezieniem "towarzyszki" A w dodatku dlaczego ja? -zapytałam
-No pomyślmy? Bo mnie nie lubisz, bo ta propozycja cię wkurzy, bo jestem dupkiem, bo mam uprzykrzać ci życie. -powiedział drapiąc się po brodzie.
-No pomyślmy... nie.
-Czyli nie chcesz się dowiedzieć paru przydatnych informacji?
-Nie chcę robić niczego co jest związane z tobą, ale niestety mam taką misję. I idź być dupkiem gdzie indziej. -powiedziałam popijając wino.
-Chciałbym... ale lubię cię irytować. Wiesz takie małe kółko zapoznawcze przed twoim prawdziwym cierpieniem. -powiedział, a oststnie trzy słowa wyszeptał mi prosto w twarz. Wziął butelkę do ręki i wypił połowę zawartości. -Hmm... dobre, lecz gustuję w mocniejszych napojach. -powiedział i wyszedł,
 Hmmm... Profesor Jonson, czyli za dwie godziny jedziesz na uczelnię? Szkoda że zostawisz w samotności swoją księgę....

-Stuku, puku, -usłyszałam głos jakiejś dziewczyny która wychylała głowę zza drzwi, przestraszona odwórciłam się by sprawdzić kto jest tym nieproszonym gościem...
-Eleanor! -krzyknęłam i pobiegłam s stronę dziewczyny bo ją mocno przytulić. -Co ty tu robisz? -zapytałam, zapraszajać dziewczynę do środka.
-Hmmm... Jako córka przyjaciela przedstawiciela żywiołu, wiesz przyjaciel rodziny przekonałam twojego tatę abym wypełniła zadanie rok wcześniej czyli na moje szesnaste urodziny! A dobrze wiesz że zawsze chciałam ochraniać, w końcu po to uczyłam się ochrony od piątego roku życia! -krzyknęła. Położyła torebkę na sofie a następnie na niej usiadła. -Więc tak... Alex jeszcze się szkoli, bo do jego siedenmastych urodzin zostało trochę czasu, a chce mieć pełne doświadczenie, więc on ci opowie to wszystko. No wiesz... w każdej chwili może pojawiąc się osoba która nie jest z naszego żywiołu a musi nas chronić, albo jak będzie naprawdę źle to pojawi się ktoś zupełnie bez żywiołu. Który będzie musial chronić i ciebie... i tego ... no jak mu tam... Adama. -ehh... cieszę się że Eleanor będzie teraz ze mną ale bardziej się cieszę że będzie także Alex, no bo nie można tego ukrywać, ona jest taka roztargniona. I taka rozgadana że mimo tego iż jestem jej przyjaciółką mam ochotę przywali jej czymś ciężkim za tą jej słodkość! -No ale nie gadajmy już o tobie skarbie, co tam u ciebie?
-Wiesz, mam pytanie, oststno wydarzyło się coś naprawdę dziwnego i przerażającego ... -opowiedziałam jej całą historię. -Wiesz co to mogło być? -zapytałam
-Nie, nie wiem,prawdopodobnie miałabym to na zajęciach z ochrony ale skończyłam rok wcześniej. Może Alex będzie wiedział. -powiedziała robiąc minę kota ze Shreka.
-Ja nie mogę czekać na urodziny Alexa! Ja muszę się dowiedzieć teraz! A ten idiota mi tego nie chce powiedzieć to załatwię to inaczej. Chodź. -powiedziałam i pociągnęłam ją za rękę. Adam ma pewną księgę w której mogą być informacje na ten temat. Adam oczywiście zna odpowiedź, ale chce abym poszła z nim na bankiet, a wiem że coś kombinuje... widać to było po jego minie, naprawdę zaczynam się go bać. No ale Piętnaście minut temu poszedł do pracy, więc zostawił puste mieszkanie, więc musimy się tam jakoś dostać, zwinąć księgę i dowiedzieć się o co chodzi...
-Tylko wiesz że ciężko będzie wejść do jego apartamentu, a wieszz... drzwi mu nie wyważymy!
-Mam pomysł -powiedziałam. -Ty tu zostaniesz i jak coś to jesteś kuzynką która była u mnie przez tą noc. A ściślej mnie nie było tutaj przez tą noc.
-Nie rozumiem. -powiedziała, a ja wytłumaczyłam jej cały plan...
-No to idę po moją torebkę. -powiedziałam i wyszłam kierując się w stronę recepcji.

-Przepraszam, ale dość krępująca sprawa. -powiedziałam w stronę kobiety
-Proszę jaśniej.
-Bo wie pani, zostawiłam torebkę w nie swoim mieszkaniu, a właściciel właśnie jest na uczelni, a to co jest w tej torbie jest dla mnie bardzo ważne, czy mogłabym poprosić aby ktoś otworzył to mieszkanie.
-Oczywiście, tylko zadzwonimy do właściciela... prosze podac numer numer oraz imię i nazwisko. -powiedziała.
-Hmm... wie pani, bo jest pewien problem, on niestety nie odbierze telefonu gdyż jak mowiłam jest na uczelni, wykłada... wykłada bardzo ważne rzeczy. Dzwoniłam do niego.
-Więc prosze zaczekać aż pani partner wróci.
-Ale to jest dla mnie bardzo ważne. -powiedziałam i zaczęłam płakać. -Nawet nie zdaje sobie pani sprawy jak bardzo. Od tego będzie zależała moja przyszłość. -powiedział recytując fragment z filmu "Ucieczka od umarłych"
-Przykro mi, gdybyśmy jeszcze mieli potwierdzenie że pani tam była.
-Mam!
-Słucham?
-Kelner!
-Proszę mówić jaśniej.
-Dzisiaj jadłam z nim śniadanie, a potem razem wróciliśmy do niego a potem to już tylk....
-Proszę nie kontynuować. -powiedziała,
 Na szczęście kelner który był rano jeszcze pracował, ciężko było mu sobie mnie przypomnieć ale w koncu stwierdził ze pamięta mnie z jakimś mężczyzną.  Dość długo to trwało aż zgodzili się na otworzenie tych drzwi, bałam się tylko że Adam wróci. Jakaś osoba pracująca w recepcji poszła ze mną z tym kluczem... Ehh... super... jeszcze parę takich numerów i będę dziwką z wypasionego wieżowca mieszkalnego! Teraz pozostało mi odwrócić jakoś jego uwagę.
-Coś mi się wydaje że nie zostawiłaś tu żadnej torebki. -powiedział kiedy wchodziłam do małego dziwnego pomieszczenia.
-Nie, na pewno ją gdzies tu zostawiłam. -powiedział a facet wciąż uważnie patrzył się na to co robię.
-Mam! -krzyknęłam widząc regał na którym stalo pare książek
-Naprawdę. -zapytał zdziwiony.
-Tak. -powiedziałam zdajac sobie sprawę że powiedziałam to na głos. Tylko teraz jak mam wziąć książkę, przeciez troche różni się od torebki. -Słyszał to pan? -zapytałam udając przestraszoną.
-Nie, nic nie słyszałem. Proszę brać torebkę ktora rzekomo pani tu zostawiła... będąc w tym pokoju, z panem Adamem .-kurde... już druga osoba która o dzisiaj podkreśla, ludzie nie mogą uprawiac seksu? Nie żebym to z nim robiła. Ale oni mają myśleć że to z nim robiłam! Bo tylko tak mogę dostac tą cholerną książkę !
-Ale ja tak!- Pobiegłam w stronę łazienki, a koleś zaraz za mną. Zwiększyłam ciśnienie wody która natychmiast wybuchła z kranu. -mówiłam ! -krzyknęłam a on zaczął próbować zatrzymać wodę i dzwonił po hydraulika. Ok, ja mam teraz czas aby wziąć księgę i wyjść.
-Znalazłam, śpieszę się muszę iść. -powiedziałam a woda natychmist przestała wypływać. Wybiegłam szybko z pomieszczenia trzymajac księge w ręce.
-Mam! -krzyknęłam wchodząc do salonu gdzie siedziała Eleanor.
-Haha ! Nie wierzę! Wiesz że oni nie powinni czegoś takiego robić! Haha! Co im powiedziałaś? Dzisiaj rano
robiłam seks z facetem który jest teraz na uczelni i zostawiałam tam torebkę która jesty mi bardzo potrzbna bo tak! I musicie mi otworzyć te drzwi bo macie klucze? Haha
-No podobnie! Ale gdybyś wiedziała jak się na mnie popatrzyli ! Dobra, później poplotkujemy, teraz trzeba znaleźć informacje na temat tych zjaw czy co tam to jest. -powiedział i otworzyłam ksiązkę lecz ona natychniast zaczęła płonąć. W drzwiach stanął Adam.
-Hmmm... Skąd wiedziałem ze wieści o tym że u mnie jest coś nie tak z wodą nie są przypadkiem tylko twoją sprawką?
-Weź ten ogień! -krzyknęłam lecz on tylko się zaśmiał
-Hmmm... i mogłabyś mi powiedzieć od kiedy jesteśmy parą? Czy chociażby kochankami?  Wiesz bo w mojej jakże obszernej liczbie kobiet które zostały oczarowane moim urokiem nie ma twojego imienia i nazwiska. No chyba że coś przeoczyłem.
-Zgaś to zaczęłam krzyszeć kiedy ogień chwycił się moich włosów a ja nie mogłam go w żaden sposób zgasić. Na szczęście tym razem mnie posłuchał, pomijając fakt iż moje słosy są do połowy spalone to nie bylo tak źle.
-Kochanie, zmieniłaś fryzurę? -zapytał -Wiesz w takiej ci ładniej. Zawsze wiedziałem że jesteś gorącą laską. ale nie sądziłem że aż tak. -powiedział biorąc księgę w rece i otwierając na stronie z tytułem "Demony przyszłości" -Wiesz, tak strasznie się starałaś że dowiesz się co to było. Powiedział podając księgę. Wyszedł mówiąc że mogę ją sobie zatrzymać. Oczywiście nie obyło się bez wrednych słów a'la Adam.
-Więc...-powiedziala Eleanor biorąc księgę i zaczynając czytać na głos.-Dusze przeszłości są to demony wykorzystujące najlepsze chwile z przyszłości i zamieniajac je na najgorsze. Przewaznie uprzedzają swój atak w śnie. Koniec zawsze jest najgorszą chwilą w  życiu. Lecz niestety prawdziwą. Pojawiają się one u osób które nie spodziewają się takiego obrotu wydarzeń. Najczęściej osoba atakowana nie ma pojęcia o co chodzio w tym śnie. Następnie demony podczas ataku wykorzystują fragmenty snu, a następnie próbują ukraść dusze. Osoba zaatakowana umiera w męczarniach gdyż bierze udział w wydarzeniach które byłyby najgorszymi rzeczami w przyszłości. Do tego ciało zaczyna zamarzać oraz szybko się nagrzewać, tak w kółko aż demony całkiem nie wyssają duszy. Demony atakują tylko raz. Jeśli bardzo zapragną cierpienia ofiary ześlą na nią swoich uczniów, którzy postarają się wypełnić zadanie...

_____________________________
Ja bardzo, bardzo, bardzo przepraszm za ten rozdział
wszystko zaczęło się psuć od chwili kiedy Juliette chciała 
się dostać do mieszkania Adama 
Chciałabym podziękować Medicatus_Hope 
oraz jej tacie, i powiedziec że ją doceniam.
Zostałam zmuszona do opublikowania tego rozdziału
bo planowałam go usunąć i napisać inny. 
Boję się że stracę przez to czytelników bo nawalam 
za każdym razem. 
Mimo wszystckjo jestem zawiedziona kiedy po paru dniach zdaje sobie sprawę 
że mało osób skomentowało. 
Nie mam pojęcia czy następny rozdział będzie lepszy, 
ale za kazdym razem obiecuję sobie że nie będę pisała 
na przymus. 
Lecz niestety występuje coś takiego jak szantaż. 
Mam nadzieję że nie spadniecie z komentarzami, bo tylko wtedy dodam 
nn, a mam nadzieję że jesteści optymistkami i liczyci na to że w końcu napisze cos lepszego!
Informuję także o tym że pojawiła się zakładka SPAM gdzie możesz umieszczać 
link do swojego bloga. Rób to pod spamem a nie pod rozdzialem. Wolę komentarz typu 
zryty rozdział. Niż http//www.blablabla....pl jak pisałam reklama jest ważna więc
będzie mi nawet miło jeśli dasz tam swojego bloga. 
A jeśli chcesz dawać link pod rozdziałem to śmiało, ale daj także pod spamem. 
Girl znalazła filmik który pasuje do opowiadania więc jest on w zakładce pod nazwą ZWIASTUN III
no to chyba na tyle z nowych wieści :) 

Pozostało mi tylko to:
CZYTASZ--->KOMENTUJESZ----->PISZĘ---->CZYTASZ--->KOMENTUJESZ

piątek, 30 listopada 2012

03.You are alone


Obudziłam się cała zlana potem. Powoli zaczęłam uspokajać oddech... Drżącą ręką chwyciłam za telefon i sprawdziłam godzinę 3:25. Stwierdziłam że teraz nie usnę. Nie mam pojęcia co mi się dokładnie śniło, i nie mam pojęcia czego sie tak strasznie bałam, wiem że to było okropne. Pamiętam z tego snu tylko tyle że wychodzę na dach jakiegoś wieżowca, szukałam kogoś, byłam cała zapłakana, znalazłam go, ON... czekał na mnie, wiedział że tam będę. Powiedział, że nie może powiedział że my nie możemy, powiedział że będzie cierpiał za nas oboje, powiedział że odchodzi. Stał do mnie tyłem, ręce miał w kieszeni. Zrobił krok do przodu i już go nie widziałam, podbiegłam pod krawędź dachu, i spojrzałam w dół, nie bylo tam niczego, żadnej ulicy, świateł, czy alei, po prostu wielka czarna dziura wypełniona krzykami różnych potworów.
YOU ARE ALONE
Usłyszałam skrzeczący szept oraz poczułam jak czyjeś zmimne i suche wargi dotykają płatka mojego ucha, obróciłam się szybko lecz niczego nie zobaczyłam. Spojrzałam jeszcze raz w dół zdając sobie sprawę że on już nie wróci, poczułam czyjeś dłonie na moim brzuchu, następnie na udach a potem błądziły po moim całym, ciele, z przerażeniem obróciłam się lecz nikogo nie było, po chwili znów poczułam te zimne dłonie oraz czyjeś usta na mojej szyi, zaczęłam uciekać, chciałam wrócić na dół lecz właz szybko sie zamknął, zaczęłam płakać, o dziwo to sprawiało mi wielką trudność, otarłam jedną łzę i zobaczyłam krew, wzięłam rękaw mojej bluzy i przetarłam mokre policzki, jak się domyślałam na bluzie pojawiła się wielka czerwona plama. I ponownie te dłonie, zmarszczone zimne dłonie. Nie miałam gdzie uciec. Jedynie przed siebie. Skoczyłam w dół, cały czas spadałam, co jakiś czas słyszałam wycie, lub widziałam jeszcze ciemniejsze plamy, świecące krwisto czerwone oczy, lub dłonie kierowane w moją stronę. Im dłużej spadałam tym więcej czułam bólu, czułam ból psychiczny i czułam ból fizyczny. Co jakiś czas miałam wrażenie że spadając z taką szybkością wpadam w wielkie igły które przebijają moje ciało. Nagle poczułam wielką ulgę, moje oczy same się zamknęły i czułam że to już koniec. Przede mną pojawił się on, on cierpiał, dwa razy bardziej niż ja wcześniej, jego twarz pękala a oczy pokryte byly krwią, czarne upiory rozdzierały jego ciało, Będę cierpiał za nas oboje usłyszałam jego szept, lub bardziej pasowałoby jęk. WIECZNIE usłyszałam, lecz to nie był on, to było jakieś widmo które przelieciało mi przed oczami. Po chwili on zniknął, znalazłam się na lące pełnej białych kwiatów, nie słyszałam nikogo ani niczego, nawet wiatru. Na łącze nie znalazłam żadnego owada, a w malym lasku nie było żadnego ptaka, po prostu wszystko to stało nieruchome.  YOU ARE ALONE usłyszałam głos w mojej głowie przypominający mi wydarzenie na dachu wieżowca. Zamknęłam oczy i wszystko zaczęło dziac się od nowa... on.. potwory, dłonie.... nie mogłam otworzyć oczu. I nagle sie obudziłam. Najgorsze jest to że wiem że w tym śnie było coś bardzo ważnego czego ja nie pamiętam, nie wiem kim byl ten człowiek, nie wiem dlaczego to mi się śniło, nie oglądałam żadnego horroru, nie czytałam , nic strasznego, nawet nie myślałam o takich rzeczach. Rozmyślanie przerwało mi pukanie do drzwi, dziwne, nie wiedziałam że to az tak słychać. Otworzyłam je, lecz nikogo tam nie było, na korytarzu było strasznie zimno. Muszę to zgłosić. Zdezorientowana zamknęłam drzwi i powędrowałam w stronę kuchni by napiś się soku. Usłyszałam ponownie pukanie, które było dużo głośniejsze od tamtego. Ponownie otworzyłam drzwi, i ponownie nikogo tam nie było. Przede mną zauważyłam czerwoną plamę na ścianie, czerwona maź spływała  w dół, obok niej była kartka czarna kartka, była ona pobrudzona atramentem, gdy się jej przyjrzałam zauważyłam że ktoś coś na niej napisałam zanim wylał na kartkę cały czarny atrament. Niestety nie mogłam się doczytać co tam było napisane. Nagle zawiał silny wiatr, zamknął moje drzwi i wyrwał mi kartkę z rąk przyczepiając na wielkiej czerwonej plamie, napis stał się granatowy, pisało na niej "look down" spojrzałam na wycieraczkę na której leżał biały kwiatek, podobny do tych co kwitły na łące w moim śnie. ..." Okk... to jest dzziiwne." Pomyślałam i nacisnęłam na klamkę, lecz niestety drzwi były zamknięte. No super, nie ma to jak zatrzasnąć własne mieszkanie o 4 rano. Brawo Juliett. Trzeba mies dar. Pomyślałam i skierowałam sie w stronę windy, ehh.. uprzedzano że górne światła nie będą działaś w te dwa dni ponieważ coś tam robią... ale już nie słuchałam. No cóż jestem teraz zdana tylko na te male niebieskie żaróweczki przy podłodze. Nacisnęłam guzik z windą, która o dziwo była na moim piętrze, wraz z otwarciem się szklanych drzwi przeszło przeze mnie jeszcze większe zimno. Na korytażu było fatalnie, ale w windzie to już koszmarnie. Na parterze wysiadłam z windy. Kurdee... mówili że będzie problem ze światłem, ale żeby w holu tez ludzie polegali na małych niebieskich lampkach to już przesada. Mogli przynajmniej dać inny kolor a nie ten niebieski, on mnie przeraża. Podeszłam pod recepcje. Kobieta miała głowę schyloną w dół. 
-Dobry wieczór, przepraszam, ale ja chciałam... -zaczęłam mówić, lecz jak się okazało kobieta ani drgnęła  -Yyy... przepraszam, słyszy mnie pani, może mam pani jakoś pomóc? -zapytałam i dotknęłam lekko ramienia kobiety, zamiast przyjemniej twarzy recepcjonistki pojawiła się jakaś czarownica która zawyła podnosząc głowę, patrzyła się prosto w moje oczy, najdziwejsze jest to że jej nie miały tęczówek. Nagle światło zaczęło się migać, a po chwili cały hol był już oświetlony. Zamrugałam parę razy i przypatrzyłam się kobiecie, wyglądała całkiem przyjemnie i normalnie. Chyba z tego niewyspania mam jakieś omamy. 
-Słucham. -powiedziała miło się do mnie uśmiechając, 
-Przepraszam, ale wyszłam z pokoju i zatrzasnęły mi się drzwi, nie mam jak wejść. 
-Dobrze rozumiem, proszę podać imię i nazwisko. 
-Juliette de'la Peazer .-powiedziałam a ona wpisała cos na komputerze, a następnie się mi przyjrzała,.
-Tak, to pani, proszę poczekać. -powiedziała naciskając jakiś przycisk, po chwili pojawił się jakiś facet w białej koszuli. 
-257 -powiedziała, a on skinął głowa i po chwili wrócił z kluczem. Razem ze mną wsiadł do windy i już po chwli znajdowaliśmy się na 17 piętrze. 
-Ehh... można wiedzieć co sie stało? -zapytał,
-Tak, wyszłam z pokoju bo zdawało mi się że ktoś pukał i drzwi mi się zatrzasnęły. -powiedziałam a jego mina skamieniała. -Powiedziałam coś źle czy coś ? -zapytałam a on tylko pokręcził głową na nie. Tak jakoś dziwnie, wcześniej taki przyjemny sympatyczny, a teraz nagle stał się ... stał się, straszny, tak , jego twarz mnie przerażała, I wcale nie chodzi mi o to że był brzydki, po prostu było w niej cos niepokojącego. 
-Proszę. -powiedział otwierając mi drzwi i pokazując abym weszła, wchodząc potknęłam się prawdopodobnie o wycieraczkę, a on szybko mnie złapał. Po moim ciele przeszły niemile dreszcze. Jego dłonie, one, one... one.. były suche, i zimne. Popatrzyłam na niego z przerażeniem, lecz nie zauważyłam twarzy, tylko czarna postać. Tak, jak w tym śnie. Jego dłonie kolejny raz błądziły po moim ciele. Znów chciałam płakać, znów sprawiało mi to wielką trudność, znów płakałam krwią. Nie wiem czy powinnam mówić znów jeśli w życiu zdarza mi się to samo co we śnie. Najgorsze bylo to że nie miałam jak uciec. Chwycił mnie tak mocno. Każda chwila spędzona obok tego czegoś, co na pewno nie jest człowiekiem, była sto razy gorsza niż spadanie w tą czarną dziurę. Nagle jasne światło odepchnęło to coś ode mnie, zawył głośno, nie wiedziałam co robić, chciałam uciekać, ale po prostu nie potrafiłam to był dla mnie za duży szok. Poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękę. Krzyknęłam głośno, on się tylko obejrzał, to był Adam, skręciliśmy w stronę schodów. 
-Co ty robisz? -zapytałam biegnąc
-Ratuję ci życie. -powiedział i zaczęliśmy zbiegać ze schodów, 
-Dlaczego nie zjedziemy windą? -zapytałam a on się tylko histerycznie zaśmiał. 
-Patrz. -powiedział kierując na windy które szalały jeżdżąc z dość wielką prędkościa z góry na dól, co jaki czas pojawiały się iskry. 
-Ja nie dam rady. -powiedziałam, gdy byliśmy chyba dopiero na 13 piętrze, on też wyglądał na zmęczonego, popatrzył w górę gdzie widać było czarne plamy zbliżające się w naszym kierunku. 
-Masz skrzydła? -zapytał
-Tak.- odpowiedziałam, nie mam pojęcia po co on mnie o to pyta i dlaczego ja z nim biegnę, w końcu rozwinie dobrze to wszystko może byc jego sprawą.  
-Daj medalion ! -krzyknął 
-Co ? 
-Daj medalion! -krzyknął jeszcze głośniej, przyznam że teraz naprawdę się go przestraszyłam. Ściągnęłam swój medalion, on to samo zrobił ze swoim, 
-Ubierz! -powiedział dając mi go,
-Po co mi... 
-Ubierz! Nie ma czasu  Rób co mówię! -no cóż... wciąz nie wiem dlaczego, ale coś mi każe mu zaufać, założyłam jego medalion -Przepraszam. -powiedział, tylko nie mam pojęcia za co, wyciągnął nożyk z kieszeni i rozciął mi kawałek skóry
-Ałł..!-krzyknęłam coraz bardziej się go obawiając - Co ty robisz?! W ogóle czemu ja ci teraz ufam?! -zaczęłam lecz on napełnił moją krwią mój medalion i go ubrał, wziął wazon stojący na podłodze, i rzucił nim w okno. Nagle coś mnie chwyciło, on szybko rzucił mnie za okno, przynajmniej, tak mi się tylko wydawało, skoczył ze mną, rozłożył skrzydła i sfruwał na ulicę. 
-Od kiedy masz skrzydła? -zapytałam, w końcu ogień nie ma skrzydeł
-To sa twoje skrzydła. -powiedział dużo bardziej spokojny niż wcześniej
-Mówiłem że siedemnaście lat to za wczesnie, niczego cię nie nauczyli, więc nawet nie wiesz co się teraz dzieje, ja też do końca nie, ale wiem że to jest groźne i straszne. A wiesz abym mógł wypełnić misję musisz być żywa, ty byś mnie nie uniosła tylko spadłbym z trzynastego piętra, więc musialem pożyczyć skrzydła. A w dodatku jeszcze się nam przydadzą, to nie koniec. -powiedział. Nagle wszystkie lampy uliczne oraz bilbordy zaczęły migać, samochody albo się zatrzymały, albo jechały z wieką predkością. Niektórym otwierały i zamykały sie drzwi, tak cały czas, w sklepach oraz budynkach to samo działo się z oknami, światla szaleńczo migaly, a drzwi i okna otwierały i zamykały cały czas. Z samochodów dobiegał jęk, a zamiast ludzi byli w nich różne poczwary, upiory, oraz widma. 
-Nie możemy tu być. -powiedział i chwycił mnie w pasie, rozłożył skrzydła i wzbił się w powietrze, nie rozumiem dlaczego te skrzydła są u niego dwa razy większe niż u mnie! Ale przyznam że naprawdę świetnie wygląda z tymi ognistymi skrzydłami. 

_________________________________

jej! mam 3 rozdział, nie mam pojęcia 
co mnei zainspirowało do czegoś takiego
na początku miał być sam sen 
ale myślę sobie, a co mi tam 
i miało sie skończyć na tej wycieraczce, ale nie miałam pomysłu 
i tak coś dpoisałam z Adamem
wiem że niedawno doadwałam ale dzisiaj są Andrzejki! 
aha i prosta zasada 
jak bdzie dużo komentarzy to będzie czwarty rodział,
i pamiętaj że dużo to pojęcie względne 
dla ciebie może to być 20 dla mnie niekoniecznie...
no ale w kązdym bądź razie ma być dużo. 
im więcej komentrzy tym szybciej nn 
i przepraszm za błędy, ale szybko pisałam

ps. po prawej stronie w zakladce macie w nwesach nabór, jeśli ktoś jest zainteresowany to wejść :)
ps2. pojawila się także zakładka czytane oraz spam gdzie możecie umieszczać reklamowac swoje
albo nawet i nie swoje blogi,

Autor: Acoustic_Version

środa, 28 listopada 2012

2.Będziesz jeszcze cierpieć.

 Weszłam do mieszkania i chwilę później usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się chłopak opierający się o framugę drzwi. Bez zaproszenia wszedł do środka i rozłożył się na kanapie. Wyciągnął z kieszeni papierosa i zapalił go. Zdezorientowana zamknęłam drzwi i poszłam w stronę owego "gościa" jeśli mogę go tak nazwać.
-Przepraszam, ale ktoś tu się chyba zapomniał. -powiedziałam i stanęłam naprzeciw niego ze skrzyżowanymi rękoma. Wyrwałam mu papierosa, zgasiłam w rękach (używając trochę wody) -Aha, i tutaj się nie pali. -powiedziałam. On wyciągnął drugiego papierosa i bez użycia zapalniczki go zapalił.
-No to mamy problem, bo ja jestem ogniem. -powiedział i zmienił pozycję siedzenia. -Nie udawaj że nie wiesz o co chodzi. Wodo. -powiedział dmuchając mi dymem prosto w twarz. Zakaszlałam parę razy, a on podał mi wodę stojącą na komodzie. -Oboje dobrze wiemy że ty jestes moim celem ja jestem twoim i takie tam bla, bla, bla. Stwierdziłem że nie możemy tak tkwić w miejscu więc postanowiłem zacząć twój koszmar. -powiedział chwytając mnie za twarz, ja oczywiście od razu mu się wyrwałam. Zaśmiał się lekko i kontynuował wypowiedź. -Mie musisz się fatygować, bo to jest jasne że ja wygram, no wiesz XY, silniejsza płeć, mam nadzieję że coś z ciebie zostaje. Rozumiesz śmierć w ostateczności. Normalnie jestem nawet miłym chłopakiem, ale wiesz dla ciebie nie mogę, a tą wodę to musiałem ci podać... no wiesz udusiłabyś się i misja skończyłaby się za szybko. A mi się tu bardzo podoba. Jak się domyślam ty także nie masz powodów do narzekania. No przepraszam. -powedział i chwycił się za usta robiąc minę myśliciela. -masz jeden. Mnie. -powiedział pokazując na siebie. -Jak widać taatuś kogoś rozpieszcza. -powiedział znowu chwytając moją głowę i lekko ją kręcąc. Tym razem naprawdę mnie zdenerwował. Dałam ręce do tyłu i zrobiłam w nich wielką kulę wody, następnie rzuciłam nią z całej siły w chłopaka. Siła była tak wielka że Adam zatrzymal się dopiero przy ścianie.Cała woda spłynęła na podłogę.  Zaczął głęboko oddychać i stał się cały blady, jego czy także wyblakły, tak jakby zaraz miał umrzeć. Taka mała ciekawostka jeśli oczy nie mają już kolorowej tęczówki to znaczy że osoba do której one należą nie żyje. Ehh... Niech pozna moja litość. Muszę jakoś wypełnić zadanie  Skierowałam dłoń w strone chłopaka, a wszystkie krople które po nim delikatnie ściekały utworzyły małą kulkę lewitującą obok mojej ręki. Z dużą szybkością pchnęłam kulę pod jego twarz, która natychmiastowa przybliżyla się do ściany, by uniknąc kontaktu z żywiołem. Zaśmiałam się lekko widząc strach w oczach chłopaka, i skierowałam kulkę z wodą do wazonu, gdzie bezpiecznie ją opuściłam.
-Słuchaj, nie wiem jaki jest twój plan, ale wiem że poprzeczkę ustawiłes sobie za nisko, bo powinna być ponad twoje siły. Więc radzę ci to zmienić. Dorgi XY, jeśli myślisz że ja jako XX jestem słabsza do się grubo mylisz.
-Oj, widzę że muszę być bardziej czujny, bo jak widać foczka, zna parę sztuczek. Nie bój się... tygrys też coś potrafi. Zaprezentować?
-Tak, poproszę. -powiedziałam, a on jedym ruchem ręki sprawił że obok nas pojaiła się wielka bańka.
-Panie przodem. -powiedział, wyciągając przed siebe rękę pokazując abym weszła do tego... czegoś.
-Co ty planujesz? -zapytałam.
-Zaprawentować moje umiejętności w malym pojedynku, chodź, nic nie ryzykujesz, no może życie. Ten pojedynek nie jest dość bezpieczny. Wiesz, powalczymy trochę, a kiedy któres z nas powie stop, albo straci siły, to wtedy oznacza wygraną, chociaż ja bym na twoim miejscu na nią nie liczył.
-Nie licze na twoją wygraną, -powiedziałam wchodząc do bańki. -A po kiego ta bańka? -zaptałam.
-No wiesz. Masz takie urocze mieszkanko. Szkoda by było gdyby, ktoś ci je spalił. Aha, i naprawdę nie chcę cię  TERAZ zabić. I rozumiem że ty mnie też. Wiec nie traktuj tego jako pojedynek na śmierć i życie. -powiedział akcentując słowo "teraz".Otoczył mnie ogniem który cały czas się powiększał, jedyne co mogłam zrobić to go oczywiście zgasić. Nie wiem skąd we mnie taka wielka moc. Nigdy nie mogłam stworzyć nawet  najmniejszej kropli wody. A co dopiero wielkiego strumienia. -Pf... i co panno, za nisko sobie poprzeczkę postawiłeś? Mógłbym teraz rzucić na ciebie kulę ognia i już bym wygrał, ręce masz zajęte gaszeniem ognia. -powiedział patrząc się jak nieudolnie próbuję zgasić to co jest wokół mnie. Zrobiłam wielką kule, a następnie  nią zakręciłam robiąc wir wodny, okrążył on Adama, który dosłownie parę sekund temu był tak pewny siebie.
-No i co? Nie zajmiesz się wyparowywaniem wody?-zapytałam.
-Ty się lepiej zajmij gaszeniem, albo się poddaj. Bo ogień się rozchodzi. -ok, ma zajęte ręce na potrzymywaniu kręgu ognia wokół mnie, i jak widać nie użyje tego ognia na wodę która jest także wokół niego. Tylko że w tym problem że jemu ta woda nic nie robi, bo go nie dotyka, a mi ten ogień tak, strasznie tu gorąco. Ugh. Musze coś zrobić. Ale nie mogę się poddać. Ehh.. co mi szkodzi. Opuściłam dłoń zabierajc kulę z woda zpowrotem do siebie. Adam widząc że przymierzam się do ataku, także opuścił swoją dłoń, i tak samo jak ja zrobił kulę lecz z ognia. Jak się domyślacie rzuciłam w niego tą kulą, on niestety oddał tym samym. Nasze kule spotkały się tworząc swoją własnę wojnę. Zasada jest prosta. Kto będzie bardziej skoncentrowany ten wygra. Niestety mimo wielkiego oporu, jaki wkładałam w moją broń, kula z ogniem powoli się do mnie zbliżała.
-Wiesz co? -powiedział, a ja się tylko na niego popatrzyłam. -dobra jesteś. Ale to nie znaczy że jesteś ode mnie lepsza. Spójz na to. To moja kula zbliża się do ciebie, twoja słabnie, moja się powiększa. Nie łudź się w tych rzeczach sa ważne trzy rzeczy, siła, skupienie oraz wiedza. Oczywiście jestem silniejszy. A wiesz czemu w naszym żywiole idzie się na misję od 18 lat? Bo mamy więcej czasu na naukę. Np. takich zaklęć. Domyślam się że to co teraz robisz jest dla ciebie nowością.Dla mnie też. Ale wiesz... mialem czas aby poznać to co może się stac. I oboje zostaliśmy obdarzeni właśnie takim czymś jak kierowaniem żywiołu. No nie jestem znowu taki zły, powiem ci coś co ci się może przydać. Tego nie będziesz miała zawsze, więc może być tak że pojawi się jakiś przystojny, seksowny i bezczelny chłopak i tak jak teraz będziesz chciała w niego rzucić wodą, a tu nic się nie dzieje. Wiesz to się pojawi tylko wtedy kiedy będzie nam to wyjątkowo potrzebne, jak widać teraz jest nam to potrzebne, chociaż nie wiem po co. No ale cóż, ktoś kto sprawuje władze nad wszystkimi żywiołami stwierdził że przyda się nam taka "walka zapoznawcza". Nie będziesz żyła tak jak myślałaś, z zewnątrz masz luksus, ale zrobię wszystko aby w środku był bałagan, twoja dusza będzie rozerwana, a oczy będa krwawiły, taka jest moja misje i planuję ją wypełnić. -powiedział a kula z ogniem była coraz bliżej, nie miałam już sił, ale nie mogłam się poddać, co to to nie, to uraziłoby moją godność. Hmm... musze coś wymyślić, muszę, muszę...
-Ał! -krzyknęłam i zaczęłam głęboko oddychać, przykucnęłam i zrobiłam dziwną minę... no wiecie, taką przerażającą. Jak widac złapalam na to Adama, gdyż opuścił ogień i podszedł do mnie. Dotknął mojego ramienia. Co sprawiło że ciepło wydobywające się z niego przeszło przez całe moje ciało. W sumie, to myślałam że jak się dotkniemy to będzie straszny ból, a przyznam że jest to nawet przyjemne.
-Co co się stało! Myślałem że jeszcze cię nie dotknie...-zacząl mówić a ja w tym czasie okrążyłam go wirem, tak że nie mógł użyć ognia.
-Poddaj się. -powiedziałam
-Ha, wcale nie, zaobaczymy ile tak wytrzymasz. I musze to powiedzieć, chociaż wątpię byś usłyszała to ode mnie więcej razy, ale Byłaś świetna, to bylo świetne. ALe przyznaj ja tez jestem dobry.
-Chciałbyś.
-Nie, nie chciałbym, nie musze nawet chceć, bo ja jestem dobry! Jestem lepszy od ciebie. Tylko tego mi nie powiesz. Nigdy nie myślałem że będę stał sobie całkiem spokojnie kiedy wokół mnie bedzie wir wodny. Wiesz że jestem w stanie wytrzymać tak dłużej niż ty utrzymując ten wir wokól mnie? Jeśli nie wiesz to, już wiesz.
-Bardzo lubisz gadać. Wiesz, właściwie to mało kiedy siedzisz cicho. I wiem, ale ciekawe ile jesteś w stanie wytrzymać kiedy kapie na ciebie woda co? -zapytałam a nad nim pojawiła się mała kulka z której sączyła się  woda spływająca na jego czoło. Zrobił się blady, i zniknął mu z twarzy ten jego uśmieszek. -I co? Jak tak lubisz gadać, to może powiesz. Dobra, Juliet, wygrałaś, jesteś ode mnie lepsza. Poddaję się.
-Powiedziałaś to!
-Co?! Nie!
-Tak! Powiedziałaś poddaję się!
-Ty też to powiedziałeś!
-Ale ty pierwsza,
-Ale ja się nie poddaję!
-Ale tak powiedziałaś! Wygrałem! -mówił z tonem małego dziecka, to jest typowy dzieciak w ciele osiemnastolatka który myśli że jest BadBoyem,
-A co dokładniej powiedziałam?
-No powiedziałaś coś takiego. Dobra, Juliet, wygrałaś, jesteś ode mnie lepsza, poddaję się.
-Ha! WIedziałam!-krzyknęlam, teraz to ja zachowuję się jak dziecko, no ale cóż,powiedział to. Uwolniłam go z tej wody i wyszłam z bańki.
-To było niesprawiedliwe.-powiedział wycierając czoło.
-Każdy mówi to co myśli. A teraz kiedy już oboje wiemy że jestem od ciebie lepsza to możesz sobie pójść.
-Wyganiasz mnie? -zapytał
-Nie, nie mogę cię wygonić bo cię tu nie zapraszałam.
-Czyli jeśli sam tu wszedłem, to znaczy że sam stąd wyjdę. Albo nieee... nie wyjde stąd.
-Liczę do trzech, i albo sie tutaj nie ma, albo twoje nogi z których możesz zrobić użytek, będa pokryte wodorem oraz tlenem. Raz... Dwa... ... ... Dwa i pół... Dwa i trzy czwarte! Chcę się przebrać i iść spać Masz rok na dręczenie mnie! Daj spokoj pierwszego dnia!
-Właściwie to drugiego. I masz rację mam rok, rozumiem jeseś zmęczona już późno. -powiedział zapalając papierosa. Kurde... ja się dziwie czemu się jeszcze alarmy nie włączyły. -tylko wypalę papierosa, bo na korytarzu nie można palić. -zmroziłam go spojżeniem i usiadłam na kanapie z złożonymi rękami czekając aż sobie pójdzie. Właściwie to myślałam że będzie gorszy. Teraz jest bardziej złośliwy... Ale tak mile złośliwy. Mógłby, Robić ze mną co chce. Taka jest niestety prawda. Tylko udaję silną. Ale on tego nie robi. W końcu jak sam mówił na początku, teraz się z tobą podroczę, później będziesz cierpieć.
-No to do jutra, i dobrano... nieważne. -powiedział wychodząc.

____________________________________
Wiecie co? Ja miałam już tu nic nie pisać! 
Wiem że zaczyanam zawalać, ale to nie moja wina!
Nie mam takiego talentu jak wy:( 
Gdyby nie fakt iż Medicatus_Hope 
ma urodziny, to rozdziału by wcale nie było!
Aha, i wiem że to jutro. Ale nie wiem czy jutro będę :( 
A nie chcę spóźnionego rozdziału!
Więc wszystkiego naj na prawie urodziny!
Tak, nie ma po co pisać jak mało osób czyta. 
A tym bardziej mniej komentuje!
Po co mam wgl. pisać, jeśli nikt nie przeczyta? 
Ten rozdział mi się także nie podoba, ale według 
mnie jest lepszy niż tamten. 
Nie podoba mi się koniec, ale podoba mi się początek 
i tym przeważył ten rozdział. 
Jeśli nie będziecie komentować nie ma nn!
Bo po co? 

komentarze=3 rozdział









Autor:Acoustic_Version

niedziela, 25 listopada 2012

1. Adam ma pokój nr 260

-Pamiętaj masz nie używać swoich mocy w obecności człowieka, wiesz dobrze że nikt się nie może dowiedzieć. A nie chcesz żeby niewinny człowiek musiał zginąć.
-Oczywiście ojcze.
-I wiedz że cię kocham i nie pozwolę ci cierpieć, nie traktuj tej misji jako wyzwanie tylko jako zaszczyt. Masz tutaj klucze od apartamentu, będziesz mieszkała blisko swego celu.
-Julietto, musimy iść, kończysz 17 lat o 10:30, została tylko minuta. -usłyszałam głos naszego służącego.
-Już idę Navidzie.
-Pa tato. -powiedziałam i przytuliłam się, do niego.
-Pa.
-30 sekund! szybko! -powiedział i pociągnął mnie za rękę. Pomachałam tacie i wskoczyłam do wielkiej bańki z powietrzem która z podmuchem wiatru wywiozła mnie w górę. Po chwili znalazłam się na Ziemii, bańka nie pękła lecz niosła mnie dalej, obok mnie było dżo ludzi, lecz w bańce byłam niewidzialna równo z chmurami bańka pękła, szybko rozłożyłam moje skrzydła (tak, jestem w żywiole wody, ale jestem także wróżką, mogę latać oraz pływać) Rozumiem dlaczego mówili że tutaj jest źle, dziwne powietrze, od którego już mnie zaczęło boleć gardło, większość kolorów to szary, ludzie wszędzie się śpieszą, wszyscy są ponurzy, i nie doceniają faktu iż mają kogoś kto pomaga im żyć. Nawet ciężko mi latać, muszę używać do tego więcej siły niż w żywiole, moje lekko pomarańczowe <skrzydła> przybrały teraz szaro pomarańczowy kolor, ehhh.... i tak nie wiem dlaczego one nie są błękitne, tak jak skrzydła wszystkich osób w żywiole, niektórzy mają także białe skrzydła. Babcia opowiadała mi że to jest kwestia przeznaczenia, przeznaczenie wie jaki jest nasz los i wie kogo zapragnie serce, skrzydła nie pochodzą od samej osoby tylko są od drugiej połówki, to co jest ich duszą jest naszymi skrzydłami. Mówiła także że to wcale nie oznacza że muszę być z ta osoba, mogę jej wcale nie poznać ... żyć z kimś innym kto wcale nie był mi przeznaczony a los pokieruje nami tak byśmy mogli tylko spojrzeć tej osobie w oczy, reszta należy tylko do nas, nikt nie wie co sie dalej wydarzy, ty jesteś wolny i decydujesz za siebie wybór jest jedynie twój i nie jest on przewidziany.  Wspominając dawne czasy nie zauważyłam że jestem już bardzo blisko ziemi. Na moje nieszczęście zobaczyło mnie jakieś dziecko, przestraszona wykorzystałam moją kolejną moc, a mianowicie niewidzilność, zanim dziewczynka pokazała mnie mamie zdążyłam zniknąć, mam nadzieję że mistrzowie się o tym nie dowiedzą, nie chcę być przyczyną śmierci tego dziecka. Minusem tej mocy jest to iż będę  niewidzialna do wybicia północy, i także to że nie jestem calkiem niewidzialna, jeśli ktoś spojży przed siebie tak że skieruje wzrok w moje oczy zobaczy mnie. Taka tam mała ciekawiostka. No to teraz mam 11 godzin na unikanie ludzkiego wzroku, a następnie moge spokojnie pojawić sie w moim nowym mieszkaniu bez obaw że ktoś się wystraszy drzwi które same się otwierają. [...]
00:02
No w końcu jestem widzialna, pochodziłam trochę po plaży, parę razy weszłam do wody, bo muszę mieć do niej dostęp przynajmniej co 10 godzin, ale to jest minimum. Najlepiej jeślibym miała kontakt z wodą co 3 godziny. No cóż. Weszłam do wielkiego wieżowca. W holu (jeśli moge to tak nazwać-od.aut.) znajdowała się duża skórzana kanapa oraz dwa fotele w tym samym fasonie, obok kanapy był szklany kwadratowy stolik. W rogach i przy wielkich szklanych oknach znajdowały się eukaliptusy, po lewej stronie znajdowała się recepcja, która pomimoo tak później pory była czynna. Na wprost znajdowały się ogromne schody. Na suficie ogromny złoty żyrandol. Wyżej dwa piętra balkonów z pozłacaną balustradą. Wystrój był pół nowoczesny pół bajkowy, to wszystko się tak pięknie komponowało. Z lewej strony były wielkie drzwi prowadzące do <restauracji>., na środku była marmurowa fontanna. Uśmiechnęłam się widząc luksusy które mnie otaczają. Wsiadłam do szklanej windy i wybrałam numer 17. Ponieważ drzwi były przeźroczyste, mogłam oglądać wystrój piętr, odkryłam że niektóre piętra wyglądają podobnie, a niektóre bardzo się różnią. Usłyszałam cichy dźwięk oznajmyjący że znajduję sie na wybranym przeze mnie piętrze, przede mną był długi korytarz z oświetlonymi krawędziami, po bokach znajdowały się drzwi z podświetlonymi numerkami, na jdnych było wygrawerowane nazwisko na innych nie. Ściany miały kolor granatowy i kontrastowały z kremową podłogą, Światła na suficie świeciły się na bladoniebieski kolor, dopiero dy zrobiłam parę kroków do przodu cały korytarz rozświetlił się, szłam przed siebie szukając numerku 270. Wyjęłam klucze i otworzyłam pokój. Wielki salon, na srodku kremowa kanapa, a przed nią telewizor, i ogromne szklane drzwi prowadzące na balkon. <Kuchnia> z wyspą, zupełnie odbiegała stylem od salonu, salon był subtelny i delikatny, kuchnia była nowoczesna. <Sypialnia> oraz garderoba w której były już ubrania przygotowane dla mnie, z sypialni można było także przejść do łazienki która najbardziej mnie interesowała. Nie mam pojęcia co żywioł dla mnie wybrał, jedynym plusem pozycji mojego ojca jest to że mieszkam w jednym z najlepszych apartamentów, i żyję w tak ogromnych luksusach o jakich się większości ludzi nie śniło, najlepsze jest to że za pobyt w tym miejscu nie zapłace ani grosza. Weszłam do <łazienki> która naprawdę przeszła moje oczekiwania, wielkie jacuzzi, żyrandol niczym z sali balowej.... no może troche mniejszy, ale wiem że co na niego popatrzę będę wyobrażać sobie mój wymarzony taniec z tym jedynym chłopakiem... ehhhh... Poszłam ponownie do salonu i usiadłam na kanapie. Na stoliku położona była butelka wina oraz kartka z kopertą. Wzięłam do ręki kartkę biorąc się za przeczytanie wiadomości.
-Julietto, mam nadzieję że ci się podoba, kazałem najlepszym ludziom poszukać apartamentu dla ciebie. Co jaiś czas możesz dostawać takie listy ode mnie. To jest ten pierwszy. W kopercie masz pieniądze, które na pewno będą ci potrzebne. Bo wiesz że nie musisz płacić tylko za mieszkanie. W parkingu podziemnym pod numerem G4 stoi tówj samochód do którego klucze znajdują się także w kopercie, mam nadzieję że błękitny   <Volkswagen Beetle> ci odpowiada. Nie będziesz chodziła do szkoły, ale będziesz musiała pracować. Wszystkie dokumenty sa jak się domyślasz w kopercie. Będziesz pracowała jako sekretaraka najlepszego adwokata w Nowym Jorku. Pracujesz w poniedziałki, środy i piątki od 8:30 do 22:00. Myślę że praca także ci odpowiada.  Pamiętaj że Adam ma pokój nr260. No i oczywiście nie zapominaj o tym że są ludzie którzy będa ci pomgać w misji i pilnować żebyś nie wpadła w tarapaty. -przeczytałam list od mojego ojca. No jak na chwilę obecną zapowiada się świetnie, wiedziałam że wybierze dla mnie to co najlepsze. Ehhh... zabrałam kopertę i włożyłam troche pieniędzy do portfela, a resztę włozyłam do szkatułki, kluczyki od samochodu włożyłam do torebki. Papiery związane z moją nowa pracą zabrałam z powrotem do salonu, nalałam wino do kieliszka,  podeszłam pod wielkie okno i rozsunęłam zasłony, a moim oczom ukazała się panorama Nowego Jorku. Mimo tego iż jest już godzina druga Nowy Jork wciąż tętni życiem. Rozświetlone ulice, pokryte lekką mgłą oraz statua wolności, ehhh... i w takim miejscu muszę kogoś krzywdzić. Powiedziałam patrząc na bransoletkę która ma odmierzać cierpienie drugiego człowieka [...]
Wraz z lampką wina już chwiejnym krokiem powędrowałam w stronę sypialni.Nigdy nie miałam mocnej głowy. W butelce została połowa zawartości trunku, a ja jestem juz lekko wstawiona. Ehhh... położyłam kieliszek na szafce nocnej i nie wchodząc do łazienki ściągnęłam z siebie ubranie. Nie mając już na nic siły położyłam się do łózka. [...]
Obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Próbowałam go zignorować lecz niestety nikt się nie poddał. Zwlekłam się z łóżka i podeszłam do potężnych białych drzwi otwierających moją garderobę. Wyjęłam z niej biały jedwabny szlafrok i ponieważ byłam całkiem goła ubrałam go na siebie. Zimno materiału przeszyło moje ciało. Związałam szlafrok i skierowałam się w stronę drzwi. Otworzyłam je, a w nich ukazał się mężczyzna w białej koszuli i białej muszce. W rękach trzymał złotą tacę z dwoma filiżankami, oraz dzbankiem, i kartką." Dzień dobry. Kazano mi panią obudzić o 6:30, ponieważ nie zgłosiła się pani wczoraj w recepcji prosze zgłosić się dzisiaj musimy ustalić terminy sprzątania," -powiedział robiąc firmowy uśmiech, zabrałam od niego tacę i podziękowałam. Ehhh... przesunęłam butelkę z winem na bok i położyłam na stoliku tackę. Nalałam do filiżanki herbaty, i wzięłam do ręki kartkę. "Dzień dobry skarbie, domyślam się że spałabyś do godziny 11, a dzisiaj jest poniedziałek i musisz iśc do pracy, nie zaponij papierów, miłej herbaty" przeczytałam wiadomość, oczywiście od ojca, przestraszyłam się lekko informacją że muszę isć dzisiaj do pracy i nie dopijając herbaty poszłam się przebrać. Wzięłam szybki prysznic (tak, tak mam jacuzzi i prysznic) i ubrałam wcześniej przygotowaną <sukienkę>. Zrobiłam lekki makijaż i rozpuściłam włosy. Popatrzyłam na zegarek...  7:00. Mam jeszcze półtorej godziny. Z tego co wiem jakieś 60 minut na dojaz na miejsce. A nie wypada się spóźnić w pierwszy dzień pracy. Założyłam na siebie czarne bolerko oraz założyłam czarne lity. Na nos założyłam  okulary przeciwsłoneczne, do torebki rzuciłam iphona i weszłam do windy klikając na -1.
Tak jak było w liście pod G4 stał niebieski samochód. Wyjęłam kluczyki i wcześniej sprawzając czy mam wszyskie dokumenty wyjechałam na miasto. Za ten rok przygotowań, poznałam także trochę NowegoJorku,  więc teraz nie powinnam miec problemu ze znalezieniem drogi. Kancelaria szefa znajduje się Blisko CentralParku. Zaparkowałam blisko budynku w którym znajduje się kancelaria. Weszlam do środka i przywitała mnie jedna z moich jak się domyślam koleżanek.
-Dzień Dobry. -powedziałam
-Dzien dobry. -opdowiedziała dziewczyna wyglądajaca na ok.19 lat.
-Jest może pan Mathiews?
-Imię i nazwisko. -powiedziała patrząc na mnie i lekko się uśmiechając. Widać że tez jest nowa.
-Juliette de'la Peazer. -powiedziałam, Megan, jak pisało na plakietce chwyciła za telefon wymawiając moje imie i nazwisko. Odłożyła aparat i skierowała mnie w stronę potężnych dębowych drzwi. Zapukałam dwa razy wchodząc do pomieszczenia. Przede mną siedział mężczyzna na ok. 40 lat. Pokazał ręką że mam usiąść i zabrał ode mnie papiery. [...] Spotkanie nie trwało długo. Dzisiaj były tylko "sprawy organizacyjne". Teraz mogę zająć się spełnianiem misji, albo odpoczynkiem.



__________________
Tak szczerze to mi się ten rozdział nie podoba, 
spodziewałam się czegoś lepszego. 
Większość to zanudzanie na temat wystroju i takie tam inne... 
Odniosłam wrażenie że trochę przesadziłam z tym 
luksusem, no ale pomyślałam żywioł na to stać.
To córka przedstawiciela wody. 
I łazienkę oraz samochód wybrała Girl za co jej ogromnie dziękuję :*
Juliet miała jeździć Porshe, ale ten pomysł
został mi rozradzony.
Zrobiłam także drugi zwiastun... o tak sobie z nudów :) 


Autor: Acoustic_Version

wtorek, 20 listopada 2012

Prolog OGIEŃ

-Ja Adam Jonson, wychowany na zasadach ognia które są; prawdziwe- czyli nikt ani nic nie może im zaprzeczyć, jedyne, wieczne - czyli były są i będą czały czas, niezmienne-czyli nikt ani nic nie może ich zmienić. Przysięgam iż będę godnie reprezentował żywioł, będę dumny i nie ukryję żywiołu. Zaakceptuję i przyjmę bez utraty godności moje zadanie oraz wyznaczony cel.  Jako wnuk wielkiego mistrza żywiołu  nie ośmieszę go i nie naruszę żadnej z zasad jakie obowiązują w tym żywiole. Jestem zapoznany i wychowany zgodnie z zasadami, będę je rozprzestrzeniać i strzec. Dzisiaj sa moje siedemnaste urodziny, więc zgodnie z ustalonym prawem w wieku osiemnastu lat muszę opuścić moją krainę i wypełnić dane mi zadanie. Najstarszy mistrz ognia zapozna mnie dzisiaj z moim zadaniem, karą, oraz pomoże lub wyznaczy ze mną cel. Przysięgam że zrobię wszystko co w mojej mocy, która ze względu na moje korzenie przekracza normę więc łatwiej będzie mi bronić mego symbolu oraz niszczyć wroga. Znam historię naszego rodu i rozumiem naszą nienawiść do wody oraz ziemi . Przysięgam że będę zaprzyjaźniony z powietrzem. Docenię moich obrońców, doradców którzy będą mnie wspierać podczas mojej pierwszej podróży na Ziemię. Wykorzystam dany mi rok na przygotowania do misji. 

 -Spocznij!-krzyknął dyrektor i wszyscy rozeszli się we własnym kierunku. 
-Adamie! Adamie! Wszędzie cię szukałam. -usłyszałem głos mojej matki biegnącej w moą stronę. Musisz iśc teraz do wielkiego mistrza. 
-Tak, wiem mamo -powiedziałem i skierowałem się w stronę gabinetu dziadka. Wkurza mnie ten fakt że on jest moim dziadkiem! Niektórzy mi tego zazdroszczą. Ale wolałbym być zwykłym mieszkańcem żywiolu niż kimś tak strasznie ważnym i znanym. Nie mogę zrobić nic zlego, i muszę mówić oficjalnym tonem 24 godziny na dobę, do tego te wszystkie przysięgi, ślubowania i akademię, a w dodatku o mojej misji będą wszyscy wiedzieć, i wszyscy będą o niej gadać, a jak jej nie wypełnię to będzie już normalnie koniec z moją reputacją, A w dodatku koniec ze mną bo przez posadę mojego dziadka nie będę mial kary typu zgolenie włosów tylko po prostu śmierć lub coś takiego. 
-Witaj dziadku. -powiedziałem otwierając drzwi. 
-Namaste! -odpowiedział składając ręce i pochylając się. Kurde... zapomniałem, ehh... mowi się trudno. 
-Nameste! -odpowiedziałem już poprawnie. 
-Adamie. Wiem że jesteś inteligentnym młodzieńcem  i rozumiem że jesteś przygotowany na wielkie zadanie i karę która może być za surowa. 
-Tak, rozumiem. -odpowiedziałem 
Więc przejdźmy do szczegółów. Podejdź bliżej. -powiedział a ja podszedłem pod wielką mapę Ziemi. -Kula pokazała nam że twój cel jest tutaj. -powiedział wskazując punkt na mapie.
-Nowy Jork. -powiedziałem.
-Tak, Nowy Jork. Na swe zadanie masz dwa lata czasu, od ukończenia osiemnastego roku życia aż po zachód słońca w dzień twoich dwudziestych urodzin. Zadanie które musisz wykonać to zniszczyć córkę przedstawiciela wroga. To ta dziewczyna. -powiedział pokazując na wielkie zdjęcie które pojawiło się na ścianie. -Juliette de'la Pezar. 
-Mam ją zabić? -zapytałem. 
-W ostateczności, a właściwie to radzę wyrobić ci się z misją w ciągu roku gdyż dziewczyna swoją misję będzie rozpoczynać miesiąc po rozpoczęciu twojej i kula wykazała że będzie ona w nowym Jorku. A co do zniszczenia to może to być także psychiczne zniszczenie. Pamiętaj, śmierć jest decyzją ostateczną. Twoją karą za niewykonanie zadania będzie cierpienie, ból, a może nawet i śmierć. Pamiętaj, mimo wszystko jesteś moim wnukiem, nie chcę twojej śmierci.  -powiedział złożył ręce i ukłonił się.Powtórzyłem gest i wyszedłem z pomieszczenia .


_______________
Jak widać prologi są bardzo, bardzo,
podobne. Mimo wszystko bardziej podobał mi się tamten prolog.
Jeśli czytasz i chcesz być informowana napisz mi na gg!
I pamiętaj że każdy komentarz jest dla mnie motywacją! 

poniedziałek, 19 listopada 2012

Prolog WODA


-Ja Juliette de'la Peazer przysięgam że będę godnie reprezentowała swój żywioł, zaakceptuję i przyjmę bez utraty godności moje zadanie oraz wyznaczony cel. Jako córka przedstawiciela żywiołu nie ośmieszę go i nie naruszę żadnej z zasad jakie obowiązują w tym żywiole. Jestem zapoznana i wychowana zgodnie z zasadami, będę je rozprzestrzeniać i strzec. Dzisiaj są moje szesnaste urodziny więc zgodnie z ustalonym prawem w wieku siedemnastu lat muszę opuścić moją krainę i wypełnić dane mi zadanie. Najstarszy mistrz wody zapozna mnie dzisiaj z moim zadaniem, karą, oraz pomoże lub wyznaczy ze mną cel. Przysięgam że zrobię wszystko co w mojej mocy, która ze względu na moje korzenie przekracza normę więc łatwiej będzie mi bronić mego symbolu oraz niszczyć wroga. Znam historię naszego rodu i rozumiem naszą nienawiśc do ognia. Przysięgam że będę zaprzyjaźniona z innymi żywiołami i tak jak one w potrzebie będę starała im się pomóc. Docenię moich obrońców, doradców którzy będą mnie wspierać podczas mojej pierwszej podróży na Ziemię. Wykorzystam dany mi rok na przygotowania do misji.

-Spocznij! -krzyknął dyrektor, odetchnęłam z ulgą i skierowałam się w stronę pokoju gdzie mam być zapoznana z moim zadaniem. Ehhh... przysięgę już powiedziałam. Podobno dawniej było to jeszcze bardziej dokładniejsze, lecz teraz to skrócili ale i tak jest dokładne.
-Namaste! -powiedziałam wchodząc do zamkowej komnaty do której nie miałam wcześniej wstępu, złożyłam ręce i pokłoniłam się w stronę mistrza.
-Namaste -odpowiedział i tak samo jak ja złożył ręce i pokłonił mi się Jest to bardzo bardzo oficjalne przywitanie w każdym żywiole i wyraża wielki szacunek. -Juliette, zdajesz sobie sprawę że ze względu na ojca masz ciężką misję i wiele dobrych ludzi którzy będą pilnować każdy twój krok.
-Tak, rozumiem.
-Więc przejdźmy do szczegółów. Podejdź bliżej. -powiedział a ja podeszłam pod wielką mapę Ziemi. -Kula pokazała nam że twój cel jest tutaj. -powiedział wskazując punkt na mapie.
-Nowy Jork. -powiedziałam.
-Tak, Juliette, Nowy Jork. Na swe zadanie masz rok czasu, od ukończenia siedemnastego roku życia aż po zachód słońca w dzień twoich osiemnastych urodzin. Zadanie które musisz wykonać to przynieść 50 kropli cierpienia... cierpienia ognia. To jest bardzo trudne zadanie, jestem pewny że wiesz iż z cierpienia fizycznego nie ma żadnej kropli, musisz mu zadać to ciepirenie lub posłużyć się ludźmi, dostaniesz bralsoletkę która sama będzie zbierała te krople jeśli one tylko się pojawią. Masz także wyznaczoną osobę a mianowicie jego... -powiedział a na ścianie pokazał się brązowooki brunet..- to Adam Jonson oczywiście ogień, jest wnukiem wielkiego mistrza, co tylko utrudni zadanie, w ich żywiole misja rozpoczyna sie w wieku 18 lat i mają na to czas dwóch lat, chłopak ma swoje osiemnaste urodziny miesiąc przed tobą więc możliwe jest to iż twoja misja jest bardzo podobna do jego.
-Czyli że ma mieć 50 kropel cierpienia wody? -zapytałam
-Nie, wątpię w to, znam ich mistrza, jest bardzo ale to bardzo ostry, wiem że ty będziesz jego celem,  może cię zranić, zabić, porwać. Nie wiem tego. Ale to jest tylko ostrzeżenie. Jeśli nie wykonasz zadania grozi ci kara stracenia żywiołu, zostaniesz zwykłym człowiekiem, dla ciebie będzie to straszne, będziesz sama, po raz pierwszy w nowym miejscu, nie znasz Ziemi ich życie jest inne od naszego. To nie jest lekka kara, ale uwierz są gorsze, na twoje zadanie powinna być gorsza kara, lecz pamiętaj ojciec cię kocha, może ci tego nie wybaczyć ale chcę dla ciebie jak najlepiej. Zanim wyjdziesz moją ostatnią wskazówką będzie to iż wrogiem ognia jest także ziemia. Wykorzystaj to. - powiedział , odwrocił się i wyszedł, teraz ja powinnam tu czekać na kogoś kto wyprowadzi mnie z tej komnaty.

__________________
Oto pojawił się prolog numer jeden 
pojawi się prolog numer dwa 
i ogłaszam że rozdziały nie będę tak osobno pisane, 
tylko takie dwa prologi :) 
Jest to bardzo dziwny dla mnie blog, ponnieważ 
Medicatus_Hope zmusiła mnie do założenia bloga 
a ja nie miałam żadnego pomysłu 
i wymyśliłam na poczekaniu podczas rozmowy gg. 
Szczerze to nie liczyłam że poważnie potraktuję tego bloga. 
I nie myślałam tak podczas rozbienia zwiastuny ktory zrobiłam 
w ciągu 20 minut, i wciąż mnie on przeraża. 
I kożystając z okazji postanowiłam zmienić 
mój dawny nick a mianowicie "Nisia" 
na "Acoustic_Version" -ten nick też 
szybko wymyśliłam. Według mnie jest on głupi czyli 
w sam raz dla mnie. 
W menu macie bohaterów, moje blogi, kontakt i zwiastun. 
No to chyba na tyle. 


Autor: Acoustic_Version