piątek, 30 listopada 2012

03.You are alone


Obudziłam się cała zlana potem. Powoli zaczęłam uspokajać oddech... Drżącą ręką chwyciłam za telefon i sprawdziłam godzinę 3:25. Stwierdziłam że teraz nie usnę. Nie mam pojęcia co mi się dokładnie śniło, i nie mam pojęcia czego sie tak strasznie bałam, wiem że to było okropne. Pamiętam z tego snu tylko tyle że wychodzę na dach jakiegoś wieżowca, szukałam kogoś, byłam cała zapłakana, znalazłam go, ON... czekał na mnie, wiedział że tam będę. Powiedział, że nie może powiedział że my nie możemy, powiedział że będzie cierpiał za nas oboje, powiedział że odchodzi. Stał do mnie tyłem, ręce miał w kieszeni. Zrobił krok do przodu i już go nie widziałam, podbiegłam pod krawędź dachu, i spojrzałam w dół, nie bylo tam niczego, żadnej ulicy, świateł, czy alei, po prostu wielka czarna dziura wypełniona krzykami różnych potworów.
YOU ARE ALONE
Usłyszałam skrzeczący szept oraz poczułam jak czyjeś zmimne i suche wargi dotykają płatka mojego ucha, obróciłam się szybko lecz niczego nie zobaczyłam. Spojrzałam jeszcze raz w dół zdając sobie sprawę że on już nie wróci, poczułam czyjeś dłonie na moim brzuchu, następnie na udach a potem błądziły po moim całym, ciele, z przerażeniem obróciłam się lecz nikogo nie było, po chwili znów poczułam te zimne dłonie oraz czyjeś usta na mojej szyi, zaczęłam uciekać, chciałam wrócić na dół lecz właz szybko sie zamknął, zaczęłam płakać, o dziwo to sprawiało mi wielką trudność, otarłam jedną łzę i zobaczyłam krew, wzięłam rękaw mojej bluzy i przetarłam mokre policzki, jak się domyślałam na bluzie pojawiła się wielka czerwona plama. I ponownie te dłonie, zmarszczone zimne dłonie. Nie miałam gdzie uciec. Jedynie przed siebie. Skoczyłam w dół, cały czas spadałam, co jakiś czas słyszałam wycie, lub widziałam jeszcze ciemniejsze plamy, świecące krwisto czerwone oczy, lub dłonie kierowane w moją stronę. Im dłużej spadałam tym więcej czułam bólu, czułam ból psychiczny i czułam ból fizyczny. Co jakiś czas miałam wrażenie że spadając z taką szybkością wpadam w wielkie igły które przebijają moje ciało. Nagle poczułam wielką ulgę, moje oczy same się zamknęły i czułam że to już koniec. Przede mną pojawił się on, on cierpiał, dwa razy bardziej niż ja wcześniej, jego twarz pękala a oczy pokryte byly krwią, czarne upiory rozdzierały jego ciało, Będę cierpiał za nas oboje usłyszałam jego szept, lub bardziej pasowałoby jęk. WIECZNIE usłyszałam, lecz to nie był on, to było jakieś widmo które przelieciało mi przed oczami. Po chwili on zniknął, znalazłam się na lące pełnej białych kwiatów, nie słyszałam nikogo ani niczego, nawet wiatru. Na łącze nie znalazłam żadnego owada, a w malym lasku nie było żadnego ptaka, po prostu wszystko to stało nieruchome.  YOU ARE ALONE usłyszałam głos w mojej głowie przypominający mi wydarzenie na dachu wieżowca. Zamknęłam oczy i wszystko zaczęło dziac się od nowa... on.. potwory, dłonie.... nie mogłam otworzyć oczu. I nagle sie obudziłam. Najgorsze jest to że wiem że w tym śnie było coś bardzo ważnego czego ja nie pamiętam, nie wiem kim byl ten człowiek, nie wiem dlaczego to mi się śniło, nie oglądałam żadnego horroru, nie czytałam , nic strasznego, nawet nie myślałam o takich rzeczach. Rozmyślanie przerwało mi pukanie do drzwi, dziwne, nie wiedziałam że to az tak słychać. Otworzyłam je, lecz nikogo tam nie było, na korytarzu było strasznie zimno. Muszę to zgłosić. Zdezorientowana zamknęłam drzwi i powędrowałam w stronę kuchni by napiś się soku. Usłyszałam ponownie pukanie, które było dużo głośniejsze od tamtego. Ponownie otworzyłam drzwi, i ponownie nikogo tam nie było. Przede mną zauważyłam czerwoną plamę na ścianie, czerwona maź spływała  w dół, obok niej była kartka czarna kartka, była ona pobrudzona atramentem, gdy się jej przyjrzałam zauważyłam że ktoś coś na niej napisałam zanim wylał na kartkę cały czarny atrament. Niestety nie mogłam się doczytać co tam było napisane. Nagle zawiał silny wiatr, zamknął moje drzwi i wyrwał mi kartkę z rąk przyczepiając na wielkiej czerwonej plamie, napis stał się granatowy, pisało na niej "look down" spojrzałam na wycieraczkę na której leżał biały kwiatek, podobny do tych co kwitły na łące w moim śnie. ..." Okk... to jest dzziiwne." Pomyślałam i nacisnęłam na klamkę, lecz niestety drzwi były zamknięte. No super, nie ma to jak zatrzasnąć własne mieszkanie o 4 rano. Brawo Juliett. Trzeba mies dar. Pomyślałam i skierowałam sie w stronę windy, ehh.. uprzedzano że górne światła nie będą działaś w te dwa dni ponieważ coś tam robią... ale już nie słuchałam. No cóż jestem teraz zdana tylko na te male niebieskie żaróweczki przy podłodze. Nacisnęłam guzik z windą, która o dziwo była na moim piętrze, wraz z otwarciem się szklanych drzwi przeszło przeze mnie jeszcze większe zimno. Na korytażu było fatalnie, ale w windzie to już koszmarnie. Na parterze wysiadłam z windy. Kurdee... mówili że będzie problem ze światłem, ale żeby w holu tez ludzie polegali na małych niebieskich lampkach to już przesada. Mogli przynajmniej dać inny kolor a nie ten niebieski, on mnie przeraża. Podeszłam pod recepcje. Kobieta miała głowę schyloną w dół. 
-Dobry wieczór, przepraszam, ale ja chciałam... -zaczęłam mówić, lecz jak się okazało kobieta ani drgnęła  -Yyy... przepraszam, słyszy mnie pani, może mam pani jakoś pomóc? -zapytałam i dotknęłam lekko ramienia kobiety, zamiast przyjemniej twarzy recepcjonistki pojawiła się jakaś czarownica która zawyła podnosząc głowę, patrzyła się prosto w moje oczy, najdziwejsze jest to że jej nie miały tęczówek. Nagle światło zaczęło się migać, a po chwili cały hol był już oświetlony. Zamrugałam parę razy i przypatrzyłam się kobiecie, wyglądała całkiem przyjemnie i normalnie. Chyba z tego niewyspania mam jakieś omamy. 
-Słucham. -powiedziała miło się do mnie uśmiechając, 
-Przepraszam, ale wyszłam z pokoju i zatrzasnęły mi się drzwi, nie mam jak wejść. 
-Dobrze rozumiem, proszę podać imię i nazwisko. 
-Juliette de'la Peazer .-powiedziałam a ona wpisała cos na komputerze, a następnie się mi przyjrzała,.
-Tak, to pani, proszę poczekać. -powiedziała naciskając jakiś przycisk, po chwili pojawił się jakiś facet w białej koszuli. 
-257 -powiedziała, a on skinął głowa i po chwili wrócił z kluczem. Razem ze mną wsiadł do windy i już po chwli znajdowaliśmy się na 17 piętrze. 
-Ehh... można wiedzieć co sie stało? -zapytał,
-Tak, wyszłam z pokoju bo zdawało mi się że ktoś pukał i drzwi mi się zatrzasnęły. -powiedziałam a jego mina skamieniała. -Powiedziałam coś źle czy coś ? -zapytałam a on tylko pokręcził głową na nie. Tak jakoś dziwnie, wcześniej taki przyjemny sympatyczny, a teraz nagle stał się ... stał się, straszny, tak , jego twarz mnie przerażała, I wcale nie chodzi mi o to że był brzydki, po prostu było w niej cos niepokojącego. 
-Proszę. -powiedział otwierając mi drzwi i pokazując abym weszła, wchodząc potknęłam się prawdopodobnie o wycieraczkę, a on szybko mnie złapał. Po moim ciele przeszły niemile dreszcze. Jego dłonie, one, one... one.. były suche, i zimne. Popatrzyłam na niego z przerażeniem, lecz nie zauważyłam twarzy, tylko czarna postać. Tak, jak w tym śnie. Jego dłonie kolejny raz błądziły po moim ciele. Znów chciałam płakać, znów sprawiało mi to wielką trudność, znów płakałam krwią. Nie wiem czy powinnam mówić znów jeśli w życiu zdarza mi się to samo co we śnie. Najgorsze bylo to że nie miałam jak uciec. Chwycił mnie tak mocno. Każda chwila spędzona obok tego czegoś, co na pewno nie jest człowiekiem, była sto razy gorsza niż spadanie w tą czarną dziurę. Nagle jasne światło odepchnęło to coś ode mnie, zawył głośno, nie wiedziałam co robić, chciałam uciekać, ale po prostu nie potrafiłam to był dla mnie za duży szok. Poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękę. Krzyknęłam głośno, on się tylko obejrzał, to był Adam, skręciliśmy w stronę schodów. 
-Co ty robisz? -zapytałam biegnąc
-Ratuję ci życie. -powiedział i zaczęliśmy zbiegać ze schodów, 
-Dlaczego nie zjedziemy windą? -zapytałam a on się tylko histerycznie zaśmiał. 
-Patrz. -powiedział kierując na windy które szalały jeżdżąc z dość wielką prędkościa z góry na dól, co jaki czas pojawiały się iskry. 
-Ja nie dam rady. -powiedziałam, gdy byliśmy chyba dopiero na 13 piętrze, on też wyglądał na zmęczonego, popatrzył w górę gdzie widać było czarne plamy zbliżające się w naszym kierunku. 
-Masz skrzydła? -zapytał
-Tak.- odpowiedziałam, nie mam pojęcia po co on mnie o to pyta i dlaczego ja z nim biegnę, w końcu rozwinie dobrze to wszystko może byc jego sprawą.  
-Daj medalion ! -krzyknął 
-Co ? 
-Daj medalion! -krzyknął jeszcze głośniej, przyznam że teraz naprawdę się go przestraszyłam. Ściągnęłam swój medalion, on to samo zrobił ze swoim, 
-Ubierz! -powiedział dając mi go,
-Po co mi... 
-Ubierz! Nie ma czasu  Rób co mówię! -no cóż... wciąz nie wiem dlaczego, ale coś mi każe mu zaufać, założyłam jego medalion -Przepraszam. -powiedział, tylko nie mam pojęcia za co, wyciągnął nożyk z kieszeni i rozciął mi kawałek skóry
-Ałł..!-krzyknęłam coraz bardziej się go obawiając - Co ty robisz?! W ogóle czemu ja ci teraz ufam?! -zaczęłam lecz on napełnił moją krwią mój medalion i go ubrał, wziął wazon stojący na podłodze, i rzucił nim w okno. Nagle coś mnie chwyciło, on szybko rzucił mnie za okno, przynajmniej, tak mi się tylko wydawało, skoczył ze mną, rozłożył skrzydła i sfruwał na ulicę. 
-Od kiedy masz skrzydła? -zapytałam, w końcu ogień nie ma skrzydeł
-To sa twoje skrzydła. -powiedział dużo bardziej spokojny niż wcześniej
-Mówiłem że siedemnaście lat to za wczesnie, niczego cię nie nauczyli, więc nawet nie wiesz co się teraz dzieje, ja też do końca nie, ale wiem że to jest groźne i straszne. A wiesz abym mógł wypełnić misję musisz być żywa, ty byś mnie nie uniosła tylko spadłbym z trzynastego piętra, więc musialem pożyczyć skrzydła. A w dodatku jeszcze się nam przydadzą, to nie koniec. -powiedział. Nagle wszystkie lampy uliczne oraz bilbordy zaczęły migać, samochody albo się zatrzymały, albo jechały z wieką predkością. Niektórym otwierały i zamykały sie drzwi, tak cały czas, w sklepach oraz budynkach to samo działo się z oknami, światla szaleńczo migaly, a drzwi i okna otwierały i zamykały cały czas. Z samochodów dobiegał jęk, a zamiast ludzi byli w nich różne poczwary, upiory, oraz widma. 
-Nie możemy tu być. -powiedział i chwycił mnie w pasie, rozłożył skrzydła i wzbił się w powietrze, nie rozumiem dlaczego te skrzydła są u niego dwa razy większe niż u mnie! Ale przyznam że naprawdę świetnie wygląda z tymi ognistymi skrzydłami. 

_________________________________

jej! mam 3 rozdział, nie mam pojęcia 
co mnei zainspirowało do czegoś takiego
na początku miał być sam sen 
ale myślę sobie, a co mi tam 
i miało sie skończyć na tej wycieraczce, ale nie miałam pomysłu 
i tak coś dpoisałam z Adamem
wiem że niedawno doadwałam ale dzisiaj są Andrzejki! 
aha i prosta zasada 
jak bdzie dużo komentarzy to będzie czwarty rodział,
i pamiętaj że dużo to pojęcie względne 
dla ciebie może to być 20 dla mnie niekoniecznie...
no ale w kązdym bądź razie ma być dużo. 
im więcej komentrzy tym szybciej nn 
i przepraszm za błędy, ale szybko pisałam

ps. po prawej stronie w zakladce macie w nwesach nabór, jeśli ktoś jest zainteresowany to wejść :)
ps2. pojawila się także zakładka czytane oraz spam gdzie możecie umieszczać reklamowac swoje
albo nawet i nie swoje blogi,

Autor: Acoustic_Version

7 komentarzy:

  1. Jestem strasznie ciekawa kto ich zaatakował i dlaczego Joe jej pomógł ... Ja chce już nowy rozdział!! Czekam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG cudne!! Ej kto ich ganiał!? OOO Adam jaki uczuciowy

    OdpowiedzUsuń
  3. Wrrr... Bardzo chciałabym przeżyć coś takiego, a zwłaszcza tą część z Adamem! Ach... To było takie niesamowite, a iskry wciąż lecą! <3
    Nie wiem czy to tylko godzina, czy serce, a może coś jeszcze innego... Ale mam wrażenie, że przeż jakiś czas bd się razem ukrywać... Hmmm... No z resztą! Pisz szybko nową notkę i cała reszto świata komentuj! :*
    Selcia<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cuuuuuuudony *,*
    zapraszam do mnie :) i-m-sorry-new-hope.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. ojacie *.* cudowny rozdział, Adam również mnie przeraził, ale dobrze, że pomógł Juliette bo w sumie mógł ją zabić, zostawić albo coś takiego. Coś mi się wydaję, że przez ten króciutki czas zaczęło mu na niej zależeć ; )

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział :)Zaskakujący i niesamowity :) Coraz bardziej lubię to opowiadanie :)
    Buziaki
    Delight

    OdpowiedzUsuń